Już od samego rana w
posiadłości Bensonów trwały przygotowania do hucznej, popołudniowej
imprezy urodzinowej blondynki. Personel krzątał się to tu, to tam,
przystrajając dom i dopracowując każdy szczegół, gdyż jak każdy
wiedział, panienka Smith ceniła sobie dokładność. Prace nadzorowała
osobiście, co rusz pokrzykując i wydając nowe polecenia.
- W lewo... nie, nie w prawo... - mówiła stanowczym i władczym tonem. Od parunastu minut starała się odpowiednio zawiesić światła, jednak wciąż mówiła co innego i zdezorientowana Amanda nie była w stanie rozłożyć ich równo.
Również w kuchni panowała napięta atmosfera. Zaproszonych gości
wielu, a więc i jedzenia powinno być równie dużo. Oczywiście za stronę
kulinarną przyjęcia odpowiedzialna była Monica wraz z ochoczo pomagającą
jej córką. Pracy nie brakowało, zatem każda dodatkowa para rąk była
bardzo przydatna.
- Podaj mi cukier - mówiła co chwilę matka, prosząc dziewczynę, by ta podsunęła jej składniki. Były na etapie wykonywania dwupiętrowego tortu, jakiego zażyczyła sobie Ambar.
- Idziesz na przyjęcie? - zapytała mama, odbiegając od wcześniejszych kulinarnych rozmów. Luna nie przerywając pracy, odparła:
- Tak
- Z Simonem? - dopytywała zaciekawiona rodzicielka, chcąc wyciągnąć nieco szczegółów od wyjątkowo skrytej brunetki.
- Nie, nie... - zawahała się, by po chwili ledwo słyszalnie dodać - Z Matteo.
- To ten uroczy chłopak pomagający ci w lekcjach? - nie dawała za wygraną pani Valente.
- Yyy no tak - jąkała się, starając uniknąć niewygodnego dla niej tematu.
- Lubisz go? - odezwała się ponownie Monica, na co Meksykanka szybko, zmieniła temat:
- Za ile ciasteczka będą gotowe?
- Oj Luna, nie odpowiedziałaś na moje pytanie - odparła, ignorując próby wykręcenia się córki.
- Tak - zakończyła krótko nastolatka, po czym otrzepawszy się z nadmiaru mąki, ulotniła z kuchni prosto do swojego pokoju. Miała dwie godziny na przygotowanie się do imprezy. Najtrudniejszym zadaniem okazał się być wybór kreacji, jednak po licznych przymiarkach postawiła na luźną, krótką sukienkę, w kolorze błękitu.Całość jak zawsze dopełniła kolorowymi dodatkami i łańcuszkiem na szczęście. Włosy lekko zakręciła i upięła wsuwkami tak, że większość swobodnie opadała na plecy. Zdecydowała się na nieco mocniejszy niż na co dzień makijaż, a także buty na niemałym obcasie. Mimo zadbanego stroju i starannie uczesanej fryzury, to szeroki uśmiech zdobiący jej twarz, dodawał najwięcej uroku. Cieszyła się, że to właśnie ją, zdecydował się zaprosić Matteo i mimo wcześniejszych wątpliwości z radością wyczekiwała dzisiejszego wieczoru.
- Podaj mi cukier - mówiła co chwilę matka, prosząc dziewczynę, by ta podsunęła jej składniki. Były na etapie wykonywania dwupiętrowego tortu, jakiego zażyczyła sobie Ambar.
- Idziesz na przyjęcie? - zapytała mama, odbiegając od wcześniejszych kulinarnych rozmów. Luna nie przerywając pracy, odparła:
- Tak
- Z Simonem? - dopytywała zaciekawiona rodzicielka, chcąc wyciągnąć nieco szczegółów od wyjątkowo skrytej brunetki.
- Nie, nie... - zawahała się, by po chwili ledwo słyszalnie dodać - Z Matteo.
- To ten uroczy chłopak pomagający ci w lekcjach? - nie dawała za wygraną pani Valente.
- Yyy no tak - jąkała się, starając uniknąć niewygodnego dla niej tematu.
- Lubisz go? - odezwała się ponownie Monica, na co Meksykanka szybko, zmieniła temat:
- Za ile ciasteczka będą gotowe?
- Oj Luna, nie odpowiedziałaś na moje pytanie - odparła, ignorując próby wykręcenia się córki.
- Tak - zakończyła krótko nastolatka, po czym otrzepawszy się z nadmiaru mąki, ulotniła z kuchni prosto do swojego pokoju. Miała dwie godziny na przygotowanie się do imprezy. Najtrudniejszym zadaniem okazał się być wybór kreacji, jednak po licznych przymiarkach postawiła na luźną, krótką sukienkę, w kolorze błękitu.Całość jak zawsze dopełniła kolorowymi dodatkami i łańcuszkiem na szczęście. Włosy lekko zakręciła i upięła wsuwkami tak, że większość swobodnie opadała na plecy. Zdecydowała się na nieco mocniejszy niż na co dzień makijaż, a także buty na niemałym obcasie. Mimo zadbanego stroju i starannie uczesanej fryzury, to szeroki uśmiech zdobiący jej twarz, dodawał najwięcej uroku. Cieszyła się, że to właśnie ją, zdecydował się zaprosić Matteo i mimo wcześniejszych wątpliwości z radością wyczekiwała dzisiejszego wieczoru.
~*~
Punkt osiemnasta
zadzwonił domofon, oznaczający przybycie pierwszego, "wyjątkowego"
gościa. Dlaczego był taki szczególny? Ponieważ stał w progu drzwi dla
personelu, a nie tych właściwych, przez które powinien był przejść. Nie
trudno się domyśleć, że owym pierwszym przybyszem był nie kto inny jak
wystrojony w granatową koszulę Matteo.
- Ja po Lunę - odezwał
się, zamykając za sobą drzwi. Mama uśmiechnęła się pod nosem i zawołała
córkę, by ta zeszła na dół. Po niespełna minucie jego oczom ukazała się
smukła sylwetka dziewczyny, ostrożnie stąpającej po schodach, by nie
upaść od zbyt wysokich obcasów.
- Wyglądasz przepięknie - wykrztusił z siebie chłopak, nie mogąc nic więcej dodać. Widok Luny całkowicie zbił go z tropu i odebrał wszelką mowę. Była piękna na zewnątrz, a jeszcze pięniejsza w środku.
- Dziękuję - wymamrotała, lekko speszona komplementem.
- Bawcie się dobrze - wtrąciła się Monica - Dbaj o nią - dodała żartobliwie, na co Balsano skinął głową w geście zrozumienia.
- Mogę panią prosić? - zapytał Włoch, wystawiając rękę, tak, by Luna mogła wpleść swoją. W takiej pozycji wyszli, zamykając za sobą drzwi i kierując się do ogrodu, tylko po to by za chwilę oficjalnie razem pójść na imprezę.
- Pięknie tu - odezwała się Valente, podziwiając piękno zieleni o zmierzchu.
- Mhm - odparł Matteo, którego całą uwagę pochłaniała towarzyszka. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, dodał - Gotowa?
- Sama nie wiem... - wyszeptała cicho, bojąc się reakcji solenizantki na jej widok, zwłaszcza w akompaniamencie z brunetem.
- Będzie dobrze - zaczął, czule gładząc jej dłoń - już nie możesz się wycofać - dokończył weselej, uśmiechając się i wywołując taka samą reakcję na twarzy Meksykanki.
- Masz rację, idziemy! - zawołała Luna, gotowa na starcie z blondynką, ale przede wszystkim na dobrą zabawę. Obydwoje udali się do frontowych drzwi i biorąc głęboki wdech, wspólnie rozpoczęli ten wyjątkowy wieczór.
- Wyglądasz przepięknie - wykrztusił z siebie chłopak, nie mogąc nic więcej dodać. Widok Luny całkowicie zbił go z tropu i odebrał wszelką mowę. Była piękna na zewnątrz, a jeszcze pięniejsza w środku.
- Dziękuję - wymamrotała, lekko speszona komplementem.
- Bawcie się dobrze - wtrąciła się Monica - Dbaj o nią - dodała żartobliwie, na co Balsano skinął głową w geście zrozumienia.
- Mogę panią prosić? - zapytał Włoch, wystawiając rękę, tak, by Luna mogła wpleść swoją. W takiej pozycji wyszli, zamykając za sobą drzwi i kierując się do ogrodu, tylko po to by za chwilę oficjalnie razem pójść na imprezę.
- Pięknie tu - odezwała się Valente, podziwiając piękno zieleni o zmierzchu.
- Mhm - odparł Matteo, którego całą uwagę pochłaniała towarzyszka. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, dodał - Gotowa?
- Sama nie wiem... - wyszeptała cicho, bojąc się reakcji solenizantki na jej widok, zwłaszcza w akompaniamencie z brunetem.
- Będzie dobrze - zaczął, czule gładząc jej dłoń - już nie możesz się wycofać - dokończył weselej, uśmiechając się i wywołując taka samą reakcję na twarzy Meksykanki.
- Masz rację, idziemy! - zawołała Luna, gotowa na starcie z blondynką, ale przede wszystkim na dobrą zabawę. Obydwoje udali się do frontowych drzwi i biorąc głęboki wdech, wspólnie rozpoczęli ten wyjątkowy wieczór.
~*~
Przyjęcie trwało już
jakiś czas, wszyscy bawili się, jedli i korzystali z uroków willi
Benson. Niestety, sama solenizantka nie była w najlepszym humorze,
oczywiście za sprawą "niespodzianki" jaką zgotował jej Matteo,
przychodząc ze znienawidzoną przez nią Meksykanką. Siedziała samotnie na
kanapie, bawiąc się od niechcenia wstążką przy sukience. Nie miała
nastroju na tańce, a na pewno nie w towarzystwie tamtej dwójki. Jak
mogła zepsuć jej urodziny? Jedyny dzień w roku, gdy czuła się zauważana.
To miał być wyjątkowy wieczór, a jak na razie każdy bawił się lepiej od
niej. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyła dosiadającego się do
niej chłopaka.
- Czemu siedzisz tu sama? - zapytał, zwracając na siebie jej uwagę.
- Nie ważne - odburknęła, nie mając ochoty na rozmowę, jednak brunet nie dawał za wygraną:
- Masz urodziny, baw się!
- Jak widzisz nie mam nastroju - odparła zrezygnowana, nie patrząc mu w oczy. Bała się własnego odbicia. Ujrzenia samej siebie tak bezbronnej i smutnej, rozmawiającej z kim popadnie.
- To przez Matteo, prawda? - dopytywał się, choć znał odpowiedź.
- Skąd wiesz? - zapytała zdziwiona, patrząc mu prosto w oczy, a ich spojrzenia na moment się skrzyżowały. Dopiero teraz dostrzegła hipnotyzującą zieleń jego oczu.
- Widzę jak na nich patrzysz - powiedział cicho, szukając wzrokiem tańczącej pary - wiem, co czujesz - dodał po chwili. Rozumiał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Zakochana bez wzajemności, zmuszona do widoku oglądania jej drugiej połówki z kimś innym niż ona sama.
- Co masz na myśli?
- Nie ważne - tym razem to on wolał uniknąć odpowiedzi na niewygodne pytanie.
- Podoba ci się Luna? Co wy w niej wszyscy widzicie? - domyśliła się blondynka, nie mogąc zrozumieć w czym tkwi piękno jej konkurentki.
- Jest inna niż wszystkie, wyjątkowa - odparł chłopak, błądząc wzrokiem po całym pomieszczeniu i w końcu spuszczając go smutno w dół. Przez chwilę obydwoje pochłonięci byli wpatrywaniem się we własne buty, jednak przerwał im piszczący głos Jasmin:
- Chodź Ambar, czas na tort!
Dziewczyna ponownie przybrała maskę niewzruszonej i mimo niechęci z dumą wstała, by czynić honory własnej imprezy. Chłopak jedynie odprowadził ją wzrokiem, rozsiadając się na kanapie i sięgając po kolejną babeczkę. Ku zdziwieniu Smith, Simon okazał się być mniejszą ofiarą niż sądziła. Rozmowa z nim podniosła ją na duchu, dając iskierkę nadziei, że nie jest w tym sama i jest ktoś, kto wie co czuje.
Piękny dwumetrowy tort wraz z siedemnastoma świeczkami wjechał do salonu, prowadzony przez Amandę. Wszyscy stanęli w kole, otaczając łukiem solenizantkę.
- Pomyśl życzenie kochana - wyrwała się Jasmin, przypominając jej o najważniejszym.
Blondynka wzięła głęboki oddech i na jednym wdechu zdmuchnęła wszystkie świeczki, mając w głowie tylko jedno - Kochać i być kochaną.
- Czemu siedzisz tu sama? - zapytał, zwracając na siebie jej uwagę.
- Nie ważne - odburknęła, nie mając ochoty na rozmowę, jednak brunet nie dawał za wygraną:
- Masz urodziny, baw się!
- Jak widzisz nie mam nastroju - odparła zrezygnowana, nie patrząc mu w oczy. Bała się własnego odbicia. Ujrzenia samej siebie tak bezbronnej i smutnej, rozmawiającej z kim popadnie.
- To przez Matteo, prawda? - dopytywał się, choć znał odpowiedź.
- Skąd wiesz? - zapytała zdziwiona, patrząc mu prosto w oczy, a ich spojrzenia na moment się skrzyżowały. Dopiero teraz dostrzegła hipnotyzującą zieleń jego oczu.
- Widzę jak na nich patrzysz - powiedział cicho, szukając wzrokiem tańczącej pary - wiem, co czujesz - dodał po chwili. Rozumiał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Zakochana bez wzajemności, zmuszona do widoku oglądania jej drugiej połówki z kimś innym niż ona sama.
- Co masz na myśli?
- Nie ważne - tym razem to on wolał uniknąć odpowiedzi na niewygodne pytanie.
- Podoba ci się Luna? Co wy w niej wszyscy widzicie? - domyśliła się blondynka, nie mogąc zrozumieć w czym tkwi piękno jej konkurentki.
- Jest inna niż wszystkie, wyjątkowa - odparł chłopak, błądząc wzrokiem po całym pomieszczeniu i w końcu spuszczając go smutno w dół. Przez chwilę obydwoje pochłonięci byli wpatrywaniem się we własne buty, jednak przerwał im piszczący głos Jasmin:
- Chodź Ambar, czas na tort!
Dziewczyna ponownie przybrała maskę niewzruszonej i mimo niechęci z dumą wstała, by czynić honory własnej imprezy. Chłopak jedynie odprowadził ją wzrokiem, rozsiadając się na kanapie i sięgając po kolejną babeczkę. Ku zdziwieniu Smith, Simon okazał się być mniejszą ofiarą niż sądziła. Rozmowa z nim podniosła ją na duchu, dając iskierkę nadziei, że nie jest w tym sama i jest ktoś, kto wie co czuje.
Piękny dwumetrowy tort wraz z siedemnastoma świeczkami wjechał do salonu, prowadzony przez Amandę. Wszyscy stanęli w kole, otaczając łukiem solenizantkę.
- Pomyśl życzenie kochana - wyrwała się Jasmin, przypominając jej o najważniejszym.
Blondynka wzięła głęboki oddech i na jednym wdechu zdmuchnęła wszystkie świeczki, mając w głowie tylko jedno - Kochać i być kochaną.
~*~
Na dworze panował zmrok i
choć natura chowała się pod gęstą zasłoną nocy, posiadłość na rogu
tętniła życiem. Impreza trwała w najlepsze, rozkręcając się z minuty na
minutę. Gdy zegary wybiły północ, przyszedł czas na długo oczekiwany
występ nowo powstałego zespołu RollerBand. Już wcześniej ustalono, że
zagrają romantyczną balladę, idealną na zwolnienie tempa i odtańczenie
tradycyjnego "wolnego", będącego podstawą udanej imprezy. Muzyka rozbrzmiała na cały dom, a wnikliwe słowa piosenki docierały do uszu wszystkich zaproszonych.
- Zatańczysz? - zapytał Włoch, wystawiając rękę ku partnerce, z nadzieją, że ta nie odrzuci prośby. Dziewczyna skinęła głową i odwzajemniając gest, podążyła tuż za nim na parkiet. Będąc już we właściwym miejscu, chłopak jednym, sprawnym ruchem przyciągnął ja ku sobie, chwytając delikatnie za talię. Trzymał ją lekko, a jednocześnie wystarczająco mocno, by ta nie mogła mu się wymknąć. Luna z kolei nie wiedząc, co zrobić z rękami, luźno oplotła jego szyję. Kiwali się w rytm muzyki, wpatrując się sobie w oczy i nie widząc świata poza sobą. To był ich moment, liczyli się tylko oni i taniec. Nie zważając na pozostałych, tańczyli, czując narastającą między nimi chemię. W połowie piosenki, dziewczyna zmieniła pozycję, przenosząc dłonie na niższe partie pleców chłopaka i opierając głowę o jego klatkę piersiową. Czuła słodką woń jego perfum i przyśpieszone bicie serca. Zamknęła oczy, wtulając się w tors Balsano i zatracając w chwili. Nim się spostrzegli, piosenka dobiegła końca, przerywając ten jakże romantyczny moment. Żadne z nich nie chciało końca, dlatego Matteo złapawszy ją za dłoń, powiedział:
- Porozmawiamy?
- Tak, tutaj? - odparła, pragnąc nieco prywatności.
- Tam - skinął głową na balkon, przepychając się przez tłum gości. Gdy byli już sami, ponownie zaczął rozmowę:
- Pięknie wyglądasz - na co Luna lekko się zarumieniła, na szczęście było ciemno i chłopak nie dostrzegł jej różowych policzków.
- Dziękuję - odpowiedziała, nie wiedząc jak powinna się zachować - O czym chciałeś porozmawiać? - dodała.
- O nas - zaczął Matteo, stając na wprost niej - Co jest między nami? - zapytał, a ona znieruchomiała. Pragnęła wykrzyczeć co do niego czuje, jednak on mógłby to źle odebrać, a co gorsze, nie odwzajemniać, dlatego postanowiła dać mu mówić pierwszemu:
- Nie wiem, ty mi powiedz.
- Zbliżyliśmy się do siebie - rozpoczął nieśmiało Balsano - Wydaje mi się, że jesteśmy już przyjaciółmi - dokończył.
- Też tak sądzę - wtrąciła Luna, licząc na nieco inne słowa.
- Problem w tym, że nie chcę być twoim przyjacielem - powiedział na jednym wdechu, wyznając prawdziwe intencje.
- Ja.... - zaniemówiła. Była jednocześnie przerażona i szczęśliwa. Serce waliło jej jak szalone, pragnąc wydostać się spod uścisku żeber i móc połączyć z drugą połówką, stojącą na wprost i patrzącą wyczekująco. Matteo widząc jej zdenerwowanie, dodał:
- Hej kelnereczko, czyżbyś zaniemówiła?
- Nie ja po prostu... - nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej.
- A więc jednak - zaśmiał się chłopak, rozładowując nieco atmosferę i robiąc krok ku Valente. Dzieliły ich centymetry, a twarze znajdowały się na tyle blisko, że każde z nich, czuło na sobie oddech drugiego. Poddając się chwili i nie zważając na konsekwencje, zaczęli powoli zbliżać się ku sobie, przymykając oczy. W jednej chwili ich usta zetknęły się w czułym pocałunku, będącym odpowiedzią na wszystkie nurtujące pytania. Choć wokół nich panowała ciemność, to właśnie teraz wszystko się rozjaśniło, dając im nowy obraz spojrzenia na rzeczywistość. Ten jeden pocałunek, wyrażał wszystkie tłumione w nich uczucia. Pożądanie, tęsknotę, radość i przede wszystkim miłość jaką się darzyli. Każdy jeden ruch, gest - wszystko to było przelaniem ich uczuć na czyny, zerwaniem się ze smyczy i oddaniu wolności.
Odkleiwszy się od siebie, zetknęli się czołami, szczerze uśmiechając i głęboko oddychając. Po chwili stali wtuleni w siebie, ona zatracona w ramionach chłopaka, z kolei on trzymający swój mały świat. Byli szczęśliwi, a ta noc zdecydowanie była spełnieniem ich najskrytszych marzeń.
- Ja też nie chcę być twoją przyjaciółką - odezwała się Luna, przerywając ciszę i wywołując uśmiech na twarzy Włocha.
Od Autorki: Oto długo wyczekiwana impreza, a raczej jej pierwsza część. Ciąg dalszy w następnym rozdziale. Tak jak zapowiedziałam, dzieje się, a to jeszcze nie koniec! Nareszcie mamy pierwszy pocałunek Lutteo. Starałam się, by wyszedł jak najlepiej się da, czy mi się udało? Oceńcie sami. Mamy również zalążek wątku o Simbar. Mają ze sobą coś wspólnego, ale czy to wystarczy? Po raz kolejny dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny i widzimy się już w następnym;*
Umietam!!!
OdpowiedzUsuńPocałunek Lutteo i te słowa. ❤💏❤
Widzę że, jest rozdziale wchodzę i moja mama mówi że mam jeść.
Popijam wszystko sokiem i tu bam ich pocałunek.
Ambar była smutna?
Simon chciał ją pocieszyć. Jejku 😒
Ale nie ma co wszystko było cudowne.
Chce już kolejny rozdział.
Buziaki Ani 😘
Beso beso Lutteo!
OdpowiedzUsuńJak aię cieszę!
Bomba!
Ambar i Simon będą coś kombinować? No nieeeee.....
Czekam na kolejny!
A dodasz go dopiero za tydzień czy może wcześniej?
Buziak ;**
Zobaczymy ;)
UsuńOkej :)
UsuńPoczekamy :*
"Problem w tym, że nie chcę być twoim przyjacielem" - czytając to zdanie, dosłownie zaczęłam piszczeć! OMG! To było takie słodkie i kochane, że aż brakuje mi słów. Nie mam bladego pojecia jak to opisać. Powiem tyle - genialnie wyszedł Ci ten rozdział.
OdpowiedzUsuńChoć bardzo chciałabym powiedzieć, że Ambar zasłużyła sobie na takie cierpienie, to nie potrafię. Wydaje mi się, że po części się z nią utożsamiam, wiem jak to jest oglądać ukochaną osobę z kimś innym, więc nieco posmutniałam czytając fragment z nią. Ale ale, pojawił się Simon! Ciekawa jestem, jak rozwinie się ich relacja. Póki co, coś już tam między nimi zaiskrzyło. Niewiele, ale jednak! Czekam cierpliwie na ciąg dalszy! Pisz szybciutko, weny!
Buziaki♥
OMG!! Zawał. Doskłownie umarłam. Lutteo. Ten romantyzm, ich słowa. Te spojrzenia Matteo na Lune. po prostu PERFECTO!! Kocham i jeszcze raz Kocham ! Jesem taka podekscytowana. Już nie mogę się doczekać co dalej. Pozdrawiam Marlene 😘❤
OdpowiedzUsuńPocalunek Luetto jest idealny . Niech Amber odczepi sie od Luny. Uwazam ze Amber nie zla osoba i tylko nie umie kochac
OdpowiedzUsuńUwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńGdyby komentarz mógł piszczeć to mój by piszczał..❤❤BESO LUTTEO❤❤
OdpowiedzUsuńNareszcie! Tak bardzo, bardzo wzruszyłam się w dwóch momentach: -beso Lutteo oczywiście, -życzenie Ambar. Może w końcu znajdzie szczęście i miłość.. W końcu ten jedyny jest tak blisko, rozmawiał z nią nawet na imprezie😊
Jejciu, już nie mogę doczekać się nexta..!!
Pozdrawiam i weny życzę😘
Pocałunek Lutteo no gorąco aię zrobiło xd
OdpowiedzUsuńCudeńko :*
Niech oni teraz razem zasną, hahaha <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńPocałowali się wreszcie no myślsłam że to nigdy nie nastąpi :)
Czyżby Ambar i Simon coś do siebie poczują w przyszłości zobaczymy :)
No do pełni szczęścia brakuje mi szczęśliwej Gastiny, jako pary oficjalnej oczywiście. :)
Do następnego :)
❤
OdpowiedzUsuńZakochałam się.....
OdpowiedzUsuńWspaniale! Pocałowali się! Oww nie chcą być tylko przyjaciółmi, co było wiadome xd
OdpowiedzUsuńDzień od razu lepszy!
Kiedy dodasz next? :)
W końcu wyzanali sobie miłość w pewnym sensie ;)
OdpowiedzUsuńLutteo górą! <3
A dzisiaj rozdziału nie będzie? :'(
Kiedy następny rozdział? :))
OdpowiedzUsuń25 years old VP Quality Control Bar Gudger, hailing from Smith-Ennismore-Lakefield enjoys watching movies like ...tick... tick... tick... and Ghost hunting. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a XC60. odsylacz
OdpowiedzUsuń