Przeczytaj notkę pod rozdziałem!
Ze łzami w oczach
przyglądała się dwójce znajomych, całujących się w jej urodziny, na jej
własnym balkonie. Stała osłupiała, nie mogąc uwierzyć, że to już koniec.
Jej plan zwiódł. Czuła jak zimna łza spływa po jej rozgrzanym do
czerwoności policzku. Była bezradna, nie mogła w żaden sposób zapobiec
zaistniałej sytuacji.
- Przepraszam, ja... płakałaś? - odezwał się, siadając na skraju łóżka.
- Nie - odparła, wycierając po kryjomu łzy, których nie sposób było nie zauważyć. Chłopak od razu zorientował się, że coś jest na rzeczy, dlatego powiedział:
- Przecież widzę, co się stało?
- Nic, ja... - nie dokończyła, bo mimowolnie wybuchła płaczem, przypominając sobie jej ukochanego w objęciach z inną. Simon widząc to, przyciągnął ją do siebie i czule objął w geście pocieszenia.
- Ciśśś - powtarzał, gładząc ją po plecach i uważając, by nie zniszczyć nienagannej fryzury blondynki. Dziewczyna powoli dochodziła do siebie i wyrwawszy się z uścisku bruneta, oznajmiła:
- Widziałam Lunę z Matteo, całowali się... - ponownie poczuła słony smak w buzi i nie wiele myśląc, wróciła do poprzedniej pozycji.
- Jesteś pewna, że to byli oni? - dopytywał się zawiedziony Alvarez, dla którego owe słowa, były równie przykre, co dla szlochającej nastolatki. Wiedział jak to jest być odrzuconym, zakochanym bez wzajemności, dlatego starał się pomóc Ambar, by ta nie przechodziła przez podobne piekło. Piekło zwane wieczną przyjaźnią.
- Tak - wyszeptała przez łzy.
- Nie płacz, masz urodziny. Problemy nie uciekną, ale ty możesz od nich uciec, zapominając o tym przynajmniej do końca przyjęcia - pocieszał ją Simon, udając niewzruszonego, jednak w głębi serca, czuł się tak samo rozbity emocjonalnie, co dziewczyna.
- Masz rację - przyznała, wstając i poprawiając lekko rozmazany makijaż - Dziękuję - dodała ciszej, wychodząc i zostawiając go samego z własnymi myślami.
Po wyjściu Smith, od razu położył się na jej łóżku i chowając twarz w dłoniach, leżał, wyobrażając sobie scenę, o której mówiła solenizantka. Dlaczego on? - myślał, nie mogąc zrozumieć fenomenu Włocha. Co Luna w nim widzi? A może, to on jest zaślepiony? Uciążliwe pytania nie dawały mu spokoju, nie znał na nie odpowiedzi. W posępnym nastroju udał się do salonu, udając, że dobrze się bawi i unikając za wszelką cenę widoku zakochanej pary.
- Nie - odparła, wycierając po kryjomu łzy, których nie sposób było nie zauważyć. Chłopak od razu zorientował się, że coś jest na rzeczy, dlatego powiedział:
- Przecież widzę, co się stało?
- Nic, ja... - nie dokończyła, bo mimowolnie wybuchła płaczem, przypominając sobie jej ukochanego w objęciach z inną. Simon widząc to, przyciągnął ją do siebie i czule objął w geście pocieszenia.
- Ciśśś - powtarzał, gładząc ją po plecach i uważając, by nie zniszczyć nienagannej fryzury blondynki. Dziewczyna powoli dochodziła do siebie i wyrwawszy się z uścisku bruneta, oznajmiła:
- Widziałam Lunę z Matteo, całowali się... - ponownie poczuła słony smak w buzi i nie wiele myśląc, wróciła do poprzedniej pozycji.
- Jesteś pewna, że to byli oni? - dopytywał się zawiedziony Alvarez, dla którego owe słowa, były równie przykre, co dla szlochającej nastolatki. Wiedział jak to jest być odrzuconym, zakochanym bez wzajemności, dlatego starał się pomóc Ambar, by ta nie przechodziła przez podobne piekło. Piekło zwane wieczną przyjaźnią.
- Tak - wyszeptała przez łzy.
- Nie płacz, masz urodziny. Problemy nie uciekną, ale ty możesz od nich uciec, zapominając o tym przynajmniej do końca przyjęcia - pocieszał ją Simon, udając niewzruszonego, jednak w głębi serca, czuł się tak samo rozbity emocjonalnie, co dziewczyna.
- Masz rację - przyznała, wstając i poprawiając lekko rozmazany makijaż - Dziękuję - dodała ciszej, wychodząc i zostawiając go samego z własnymi myślami.
Po wyjściu Smith, od razu położył się na jej łóżku i chowając twarz w dłoniach, leżał, wyobrażając sobie scenę, o której mówiła solenizantka. Dlaczego on? - myślał, nie mogąc zrozumieć fenomenu Włocha. Co Luna w nim widzi? A może, to on jest zaślepiony? Uciążliwe pytania nie dawały mu spokoju, nie znał na nie odpowiedzi. W posępnym nastroju udał się do salonu, udając, że dobrze się bawi i unikając za wszelką cenę widoku zakochanej pary.
~*~
Od dłuższego czasu stali
na balkonie, wtuleni w siebie i rozkoszujący się bliskością drugiego.
Radość przepełniała drobne ciało Meksykanki, która uśmiechnięta od ucha
do ucha, podziwiała piękno ogrodu otaczającego willę. Z głębokiego
transu, wyrwał ją aksamitny głos Matteo:
- Wracamy? - zapytał, na co ona przytaknęła, niechętnie wyswobadzając się z objęć chłopaka. Ku jej zdziwieniu, Balsano splótł ich palce, łącząc dłonie w dopasowanym uścisku. Jego większa, mocniejsza idealnie okalała drobniejszą brunetki. Trzymał ją mocno, bojąc się nagłej straty. To wszystko było tak piękne, że aż zdawało się być nierealne, na szczęście dotyk i ciepło drugiego, uświadamiało ich o realności owej chwili. Wspólnie wrócili na przyjęcie, by zaraz po tym zostać zasypani serią pytań ze strony ciekawskich przyjaciół.
- Moje gratulacje Luna! - zawołała Simonetti, przeciskając się przez tłum gości i przytulając brunetkę.
- Czego? - zapytała niezorientowana Meksykanka, na co Nina w geście odpowiedzi przeniosła wzrok na złączone ręce dwójki nastolatków.
- To chyba ja powinnam ci gratulować, gdzie twój książę? - zmieniła temat nieco speszona Valente.
- Tam - wtrącił się Matteo, wskazując na Gastona, krzątającego się koło fontanny z czekoladą. Cała trójka wybuchła śmiechem, przyciągając uwagę Peridii, który nie zdawał sobie sprawy, że jest obiektem rozbawienia przyjaciół.
- Co jest? - powiedział, podchodząc do Niny i zarzucając jej rękę na ramię, na co ta cicho zachichotała.
- Urocza z was para - skwitowała Luna, zazdroszcząc koleżance pewności uczuć, podczas gdy między nią, a Matteo wciąż nie wszystko było wyjaśnione. Czy byli już razem? Teoretycznie tylko się całowali, a jednak po części wyznali sobie uczucia. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała co myśleć, jak się zachować.
- Coś mnie ominęło? - odezwał się Argentyńczyk, dostrzegając bliskość dwójki przyjaciół.
- Można tak powiedzieć - wymigał się od odpowiedzi Matteo, woląc nie poruszać tak delikatnych spraw publicznie - Zatańczymy? - zapytał, kierując swoja prośbę do stojącej mu u boku Luny, na co ta ochocza przytaknęła i po chwili już wirowali na parkiecie.
- Całowali się - wyszeptała Nina, gdy jej przyjaciółka była już wystarczająco daleko.
- To świetnie! - zawołał Peridia - w końcu przestanie się nad sobą użalać - dodał, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, mając przy oczyma obraz narzekającej Meksykanki.
- Są do siebie tacy podobni - powiedziała, tuląc się do chłopaka i rozkoszując słodkim zapachem jego perfum. On mocniej ją przytulił i szepnął na ucho:
- Mam rozumieć, że od tej pory oficjalnie jesteśmy razem? - na te słowa Simonetti lekko zesztywniała, jednak nigdzie nie czuła się pewniej, niż w objęciach ukochanego, dlatego ledwo słyszalnie odparła:
- Tak.
Zdawać by się mogło, że jedno słowo nic nie znaczy, jednak w tamtej chwili zmieniło ich życie o sto osiemdziesiąt stopni, wywracając je do góry nogami i czyniąc lepszym. Kochali się, a nie ma nic piękniejszego od szczerej miłości. Urodziny Ambar na długo pozostaną w pamięci tej dwójki, ale nie tylko, bo jak się okazało, inni również poszli na przód, robiąc milowy krok ku szczęściu.
- Wracamy? - zapytał, na co ona przytaknęła, niechętnie wyswobadzając się z objęć chłopaka. Ku jej zdziwieniu, Balsano splótł ich palce, łącząc dłonie w dopasowanym uścisku. Jego większa, mocniejsza idealnie okalała drobniejszą brunetki. Trzymał ją mocno, bojąc się nagłej straty. To wszystko było tak piękne, że aż zdawało się być nierealne, na szczęście dotyk i ciepło drugiego, uświadamiało ich o realności owej chwili. Wspólnie wrócili na przyjęcie, by zaraz po tym zostać zasypani serią pytań ze strony ciekawskich przyjaciół.
- Moje gratulacje Luna! - zawołała Simonetti, przeciskając się przez tłum gości i przytulając brunetkę.
- Czego? - zapytała niezorientowana Meksykanka, na co Nina w geście odpowiedzi przeniosła wzrok na złączone ręce dwójki nastolatków.
- To chyba ja powinnam ci gratulować, gdzie twój książę? - zmieniła temat nieco speszona Valente.
- Tam - wtrącił się Matteo, wskazując na Gastona, krzątającego się koło fontanny z czekoladą. Cała trójka wybuchła śmiechem, przyciągając uwagę Peridii, który nie zdawał sobie sprawy, że jest obiektem rozbawienia przyjaciół.
- Co jest? - powiedział, podchodząc do Niny i zarzucając jej rękę na ramię, na co ta cicho zachichotała.
- Urocza z was para - skwitowała Luna, zazdroszcząc koleżance pewności uczuć, podczas gdy między nią, a Matteo wciąż nie wszystko było wyjaśnione. Czy byli już razem? Teoretycznie tylko się całowali, a jednak po części wyznali sobie uczucia. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała co myśleć, jak się zachować.
- Coś mnie ominęło? - odezwał się Argentyńczyk, dostrzegając bliskość dwójki przyjaciół.
- Można tak powiedzieć - wymigał się od odpowiedzi Matteo, woląc nie poruszać tak delikatnych spraw publicznie - Zatańczymy? - zapytał, kierując swoja prośbę do stojącej mu u boku Luny, na co ta ochocza przytaknęła i po chwili już wirowali na parkiecie.
- Całowali się - wyszeptała Nina, gdy jej przyjaciółka była już wystarczająco daleko.
- To świetnie! - zawołał Peridia - w końcu przestanie się nad sobą użalać - dodał, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, mając przy oczyma obraz narzekającej Meksykanki.
- Są do siebie tacy podobni - powiedziała, tuląc się do chłopaka i rozkoszując słodkim zapachem jego perfum. On mocniej ją przytulił i szepnął na ucho:
- Mam rozumieć, że od tej pory oficjalnie jesteśmy razem? - na te słowa Simonetti lekko zesztywniała, jednak nigdzie nie czuła się pewniej, niż w objęciach ukochanego, dlatego ledwo słyszalnie odparła:
- Tak.
Zdawać by się mogło, że jedno słowo nic nie znaczy, jednak w tamtej chwili zmieniło ich życie o sto osiemdziesiąt stopni, wywracając je do góry nogami i czyniąc lepszym. Kochali się, a nie ma nic piękniejszego od szczerej miłości. Urodziny Ambar na długo pozostaną w pamięci tej dwójki, ale nie tylko, bo jak się okazało, inni również poszli na przód, robiąc milowy krok ku szczęściu.
~*~
Przyjęcie powoli
dobiegało końca, a na parkiecie zostali już tylko najwytrwalsi. Cała
reszta stopniowo rozchodziła się do domu, zmęczona po intensywnej,
nocnej zabawie. Nierozłączne trio siedziało na narożniku w salonie,
każda zajęta swoim telefonem i zapatrzona w wirtualny świat, by choć na
chwilę oderwać się od ponurych realiów.
- Luna już poszła? - wyrwała się Jasmin, rozglądając wokół w poszukiwaniu Meksykanki.
- Tak - burknęła Ambar, której wcześniejszy smutny nastrój, teraz przeobraził się w kipiącą z niej złość i nienawiść do dziewczyny - Zepsuła mi urodziny - dodała wściekła.
- Co zamierzasz z tym zrobić kochana? - dopytywała rudowłosa, która jak zawsze starała jej się podlizać.
- Wszystko w swoim czasie Jasmin, ta smarkula zapłaci mi za wszystko - odgrażała się, nie bacząc na obecność jeszcze paru gości.
- A co z Matteo?
- Matteo? Jest zerem, takim samym jak jego nowa dziewczyna - odpowiedziała szybko, po czym po chwili zastanowienia dodała - Skończy tak nędznie, jak ona.
- Czasami się ciebie boję - wyszeptała przyjaciółka, wiedząc do czego blondynka jest zdolna.
- To oni powinni - skwitowała, zauważając jak dotąd milczącą i posępną Delfi, siedzącą obok nich, jednak będącą w zupełnie innym świecie - Co z tobą? - zapytała, potrząsając zamyśloną brunetkę i wyrywając ją z głębokiego transu.
- Nie, nie nic - powiedziała szybko.
- Co jest kochana? - wtrąciła się Jasmin, zaniepokojona stanem współredaktorki.
- Nie jesteś jedyną, która poczuła się dzisiaj zdradzona - odparła Delfina, a jej oczy momentalnie przybrały formę zaszklonego lustra.
- Kogo masz na myśli? - dopytywała zaintrygowana Smith.
- Gaston... - szepnęła nastolatka - Cały wieczór był z Niną, a na mnie nawet nie spojrzał - powiedziała smutno, tuląc się do siedzącej obok rudej przyjaciółki.
- Nie mówiłaś nam nic - zauważyła Ambar.
- Myślałam, że to przelotne, jednak teraz wiem, że nie zdołam się z tego szybko wyleczyć - wytłumaczyła.
- A może nie będziesz musiała... - powiedziała tajemniczo solenizantka.
- Co masz na myśli?
- Luna i Nina zapłacą nam za to, nikt nie będzie poniżał Ambar Smith, ani jej przyjaciółek - wyjaśniła z iskierką w oku, będącą zwiastunem nadchodzącej burzy.
- Luna już poszła? - wyrwała się Jasmin, rozglądając wokół w poszukiwaniu Meksykanki.
- Tak - burknęła Ambar, której wcześniejszy smutny nastrój, teraz przeobraził się w kipiącą z niej złość i nienawiść do dziewczyny - Zepsuła mi urodziny - dodała wściekła.
- Co zamierzasz z tym zrobić kochana? - dopytywała rudowłosa, która jak zawsze starała jej się podlizać.
- Wszystko w swoim czasie Jasmin, ta smarkula zapłaci mi za wszystko - odgrażała się, nie bacząc na obecność jeszcze paru gości.
- A co z Matteo?
- Matteo? Jest zerem, takim samym jak jego nowa dziewczyna - odpowiedziała szybko, po czym po chwili zastanowienia dodała - Skończy tak nędznie, jak ona.
- Czasami się ciebie boję - wyszeptała przyjaciółka, wiedząc do czego blondynka jest zdolna.
- To oni powinni - skwitowała, zauważając jak dotąd milczącą i posępną Delfi, siedzącą obok nich, jednak będącą w zupełnie innym świecie - Co z tobą? - zapytała, potrząsając zamyśloną brunetkę i wyrywając ją z głębokiego transu.
- Nie, nie nic - powiedziała szybko.
- Co jest kochana? - wtrąciła się Jasmin, zaniepokojona stanem współredaktorki.
- Nie jesteś jedyną, która poczuła się dzisiaj zdradzona - odparła Delfina, a jej oczy momentalnie przybrały formę zaszklonego lustra.
- Kogo masz na myśli? - dopytywała zaintrygowana Smith.
- Gaston... - szepnęła nastolatka - Cały wieczór był z Niną, a na mnie nawet nie spojrzał - powiedziała smutno, tuląc się do siedzącej obok rudej przyjaciółki.
- Nie mówiłaś nam nic - zauważyła Ambar.
- Myślałam, że to przelotne, jednak teraz wiem, że nie zdołam się z tego szybko wyleczyć - wytłumaczyła.
- A może nie będziesz musiała... - powiedziała tajemniczo solenizantka.
- Co masz na myśli?
- Luna i Nina zapłacą nam za to, nikt nie będzie poniżał Ambar Smith, ani jej przyjaciółek - wyjaśniła z iskierką w oku, będącą zwiastunem nadchodzącej burzy.
W jej głowie rodził się kolejny podstęp, mający na
celu uprzykrzenie życia niczego nieświadomym rywalkom. Jej priorytetem
była Luna, jednak nic nie stało na przeszkodzie, by i Simonetti gorzko
zapłakała. Jedno było pewne, nie podda się bez walki. Kto nie walczy,
ten nie zwycięża, a więc pora przygotować się na wiekopomne starcie o
miłość Balsano, który jak sądziła, jeszcze o niej nie zapomniał. Ku
jej szczęściu w grze pojawił się nowy pionek - Simon, którym postanowiła
umiejętnie się posłużyć i wykorzystać jego dobre serce do własnych
celów.
~*~
Huczna impreza
zakończyła się na dobre, a posiadłość Bensonów diametralnie opustoszała,
cichnąc i zapadając w sen. Jako ostatni żegnał się Matteo, będący
wyjątkowym zaproszonym, korzystającym z drzwi dla personelu. Chciał w ten
sposób podkreślić, że jest gościem Valente, a nie swojej byłej. Zegary
wskazywały trzecią nad ranem, a więc wciąż było ciemno i chłodno.
-
Dziękuję za najlepszą noc - zaczął chłopak, stojąc opartym o ścianę w
przedpokoju - świetnie się z tobą bawiłem - dodał, nerwowo poprawiając
włosy.
- Tak, to był wyjątkowy wieczór - odparła równie zmieszana i zawstydzona Luna.
- Tak, to był wyjątkowy wieczór - odparła równie zmieszana i zawstydzona Luna.
Żadne z nich nie wiedziało jak zachować się w
podobnych okolicznościach. Pocałować? Przytulić? Mówić wprost, czy
udawać, że nic się nie wydarzyło? Przez dłuższą chwilę stali,
zastanawiając się nad najodpowiedniejszym pożegnaniem, aż w końcu ciszę
przerwał Matteo, mówiąc:
- Czas na mnie -
wypowiadając ostatnie słowo nachylił się ku brunetce i złożył czuły
pocałunek, na jej rumianym policzku. Wolałby gdzie indziej, jednak
stwierdził, że nie będzie się śpieszył, ani nalegał na dziewczynę, z
której nie sposób było odczytać intencje i zamiary.
Wewnątrz siebie
nastolatka poczuła się zawiedziona i lekko posmutniała. Liczyła na coś
więcej, niż tylko buzi na pożegnanie. Po wydarzeniach sprzed paru
godzin, nabrała śmiałości w tych sferach i aż do teraz, żywiła nadzieję
na powtórkę gestu. Mimo kotłujących się w niej emocji, starała się
zachować kamienną twarz i w odpowiedzi, lekko się uśmiechnęła, uchylając
drzwi przed Balsano, a później zamykając je za nim.
Była wykończona, pierwsze co zrobiła po wejściu do pokoju, to zdjęła niewygodne obcasy i rzuciła się na łóżko. Leżała i myślała o wszystkim. Dopiero teraz dochodziło do niej, co tak naprawdę miało miejsce parę godzin temu. Cieszyła się, a jednocześnie bała reakcji innych. Po raz pierwszy znalazła się w podobnej sytuacji, zatem pozostawała całkowicie zielona i nieobyta w normach zachowania się po tego typu zbliżeniu. Postanowiła dać Matteo wolną rękę i zdać się na jego wolę, mając nadzieję, że dla niego pocałunek znaczył tak wiele, co dla niej. Nie minęło wiele czasu, a jej telefon zaświecił, oznaczając nadejście nowej wiadomości.
Była wykończona, pierwsze co zrobiła po wejściu do pokoju, to zdjęła niewygodne obcasy i rzuciła się na łóżko. Leżała i myślała o wszystkim. Dopiero teraz dochodziło do niej, co tak naprawdę miało miejsce parę godzin temu. Cieszyła się, a jednocześnie bała reakcji innych. Po raz pierwszy znalazła się w podobnej sytuacji, zatem pozostawała całkowicie zielona i nieobyta w normach zachowania się po tego typu zbliżeniu. Postanowiła dać Matteo wolną rękę i zdać się na jego wolę, mając nadzieję, że dla niego pocałunek znaczył tak wiele, co dla niej. Nie minęło wiele czasu, a jej telefon zaświecił, oznaczając nadejście nowej wiadomości.
Dobranoc kelnereczko:*
Uśmiechnęła się pod nosem i bez zastanowienia odpisała:
Dobranoc Matteo <3
Upewniwszy się, że
wiadomość została wysłana, zamknęła oczy i zmęczona po całym dniu,
usnęła, trzymając w dłoni komórkę. Była szczęśliwa, a wszelkie dręczące
ją wątpliwości, zniknęły jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, zwanej
snem.
Od Autorki: Z przykrością informuję, że to ostatni rozdział przed bliżej nie określoną przerwą. Kiedy pojawi się następny? Na ten moment nie wiem, ale jestem pewna, że prędzej czy później dokończę tę historię. Ostatnimi czasy mam zanik weny, nie jestem w stanie napisać nic dobrego. Rozdział powyżej jest swego rodzaju pożegnaniem z wami. Nie zostawiam bloga, a jedynie proszę was o cierpliwe czekanie na ciąg dalszy, który na pewno nastanie. Wasze blogi postaram się na bieżąco czytać i komentować.
Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam i miejmy nadzieję, że zobaczycie mnie tu już niebawem;*
Cudownie Lutteo i Gastina razem jak slodko <3
OdpowiedzUsuńDelfi chciała być z Gastonem no tego się nie spodziewałam...
Aż boję się myśleć co planuje Ambar ona jest hmm nieobliczalna :\
Ale coś czuje że Luna i Nina będą bardzo cierpieć przez nią :(
Życzę Ci dużo weny kochana i pomysłów i nie martw się poczekamy na rozdział ile trzeba! <3
Do zobaczenia :)
Oj, przez cały rozdział byłam cała w skowronkach, do momentu przeczytania kilku słów od Ciebie. Ale to zostawię sobie na sam koniec. Najpierw skupię się na poście!
OdpowiedzUsuńZacznijmy od Ambar. Na początku było mi jej szkoda, nawet bardzo. Rozumiem, jak musiała się poczuć i że cholernie ją to zabolało. Ale pojawił się Simon bohater! Fajnie, że między nimi zaiskrzyło. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale skoro Smith zamierza go wykorzystać, to chyba nie do końca tak było. Bardzo mnie ciekawi, na co tym razem wpadnie Ambar i jak zamierza się zemścić, zarówno na Lunie, jak i Ninie.
Dalej... Lutteo! Moje kochane, najsłodsze Lutteo. Cieszę się, że między nimi jest okej. To urocze, że nie wiedzieli jak się pożegnać. Miałam nadzieję, że Valente rzuci mu się w ramiona i go pocałuje, ale niestety się nie doczekałam. Musi wystarczyć mi buziak od Matteo.
No i Gastina oczywiście! Cieszę się, że są razem. Bardzo bardzo! Może dzięki temu Simonetti stanie się odważniejsza. Kto wie?
Okej, więc przechodzę do samego końca. Przez całą wczorajszą sobotę i dzisiejszą niedzielę, wchodziłam na bloggera w nadziei, że dodałaś coś nowego. Przyznaję, było mi smutno, kiedy widziałam, że nic się nie pojawiło. Kilkanaście minut temu wchodzę, patrzę znowu... Jest! Uwielbiam Twoje opowiadanie i uwielbiam to, jak piszesz. Mam nadzieję, że ta przerwa nie potrwa zbyt długo i wrócisz do nas z większą siłą, pokładami weny i setkami genialnych pomysłów! Z doświadczenia wiem, że czasami wena znika, ale to tylko i wyłącznie stan przejściowy. Wierzę, że to przetrwasz i wrócisz do nas z czymś cudownym. Będę czekać cierpliwie na nowy rozdział. Buziaki, kochana ♥
Uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńBoże, to jest wspaniałe!! Jak ty śmiesz twierdzić odwrotnie? Genialnie piszesz i ja nie widzę tu absolutnego braku weny. Przeciwnie. Dopisuje ci. Sceny są piękne. Dopracowane. Ten nastrój. Emocje pomiędzy Gastonem i Niną oraz Luną i Matteo czuć na odległość. Każdy gest, skinienie można sobie doskonale wyobrazić. No cudeńko! Zdecydowanie twój najlepszy rozdział. NAJLEPSZY! Mam nadzieję, że weźmiesz sobie moje słowa do serca i wrócisz do nas szybciutko. Kochamy Cię i już nie możemy się doczekać kolejnej części twojego genialnego opowiadania!! Całuję, Marlene ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKochana to jest wspaniałe ❤
OdpowiedzUsuńJa mogę mówić że nie potrafię pisać i mam brak weny.
To u góry jest wspaniałe ❤
Potrafisz opisywać emoje, nastrój, uczucia pomiędzy osobami 😘
Cudowny!! ❤
Mam nadzieję że jak najszybciej powrócisz do pisania, z nową dawką energii😍
Będę cierpliwie czekać ❤
Buziaki ❤😘
Rozdział cudowny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńAmbar zazdrosna i jak zawsze knuje intryge, i też chce aię odpłacić za "krzywdę" Delfi przecież to nie wina Niny że Gaston zakochał się w niej, jest po prostu inna prawdziwa i dlatego Gastina jest razem a Delfi nic do tego! Hmm....aż boję się tego co ta Ambar wykombinuje....
Wkurza mnie że obwinia wszystkich w koło.
Nina i Luna zasługują na szczęście zresztą jakby nie patrzeć Ambar też, ale musi się zmienić....
Lutteo i Gastina razem nawet nie wiesz jak się cieszę <3 <3
Oni są słodcy i kochani!
Poczekamy na kolejny nieważne jk długo ważne że będzie rozdział! :**
Ps życzę dużooooooo weny!
Wspaniały ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńLutteo i Gastina i nic wiécej do szczęścia nie potrzeba. :-)
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńKocham ;))
OdpowiedzUsuńG
OdpowiedzUsuńA
S
T
I
N
A
L
U
T
T
E
O
<3
Cudny :))
OdpowiedzUsuńKiedy next?
Wszyscy tutaj cie gorąco wspieramy
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze twoja weny szybko do ciebie wróci
A ty ze zdwojoną siłą wrócisz do nas
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Jesteśmy z toba kochana