Jako pierwsza ostrożnie
weszła do limuzyny i zajęła swoje stałe miejsce przy oknie. Od
pamiętnego wypadku nie zamieniła słowa z blondynką. Czuła, że ta winna
jest jej przeprosiny, jednak postanowiła nie robić z tego afery i wziąć
winę na siebie, bo bądź co bądź sama zdecydowała się na ten numer.
Między dziewczynami panowała wyjątkowo napięta atmosfera i choć Luna
starała się ignorować obecność Ambar, ta zawzięcie jej to utrudniała -
wysyłając piorunujące spojrzenia i złośliwe uśmiechy. Tym razem jej się
udało, Valente została wyeliminowana z konkursu, zatem ona mogła bez
przeszkód królować na torze. Jedyną rzeczą jakiej nie rozumiała
Meksyknaka, były intencje blondynki. Dlaczego pozbyła się akurat jej? W
J&R jest dużo więcej utalentowanych wrotkarek, które mogły zagrozić
jej pozycji.
Cała droga minęła w ciszy, Luna siedziała pogrążona we własnych myślach, z kolei Ambar jak zwykle zajmowała się komórką, co rusz nagrywając wiadomości głosowe do Jasmin.
Cała droga minęła w ciszy, Luna siedziała pogrążona we własnych myślach, z kolei Ambar jak zwykle zajmowała się komórką, co rusz nagrywając wiadomości głosowe do Jasmin.
Wchodząc do szkoły od
razu ujrzała samotnie stojącą i bawiącą się telefonem Ninę. Obie od razu
przytuliły się na powitanie i zaczęły żywo dyskutować.
- Tak się ciszę, że jesteś - powiedziała Simonetti, siadając na pierwszej wolnej ławce.
- Ja też. Nie sądziłam, że aż tak będę tęsknić za szkołą - zaśmiała się Luna, rozglądając dookoła.
- Czyżbyś kogoś szukała? - zapytała brunetka, unosząc zabawnie jedną brew.
- Co? Nie, nie.. -
odparła Meksykanka, wodząc oczami po całym korytarzu. Nina doskonale
wiedziała za kim rozgląda się jej przyjaciółka, dlatego od razu
powiedziała:
- Jeszcze go nie ma, zawsze przychodzi przed samym dzwonkiem.
- Ale kto? - dopytywała się Valente, udając, że nie wie o kim mowa.
- Nie udawaj Luna -
zaczęła jej koleżanka - Obie dobrze wiemy, że stęskniłaś się również za
Matteo - dodała, przybierając swój charakterystyczny wyraz twarzy
zarezerowowany wyłącznie na rozmowy o chłopaku. Nastolatka tylko się
uśmiechnęła i ochoczo przytaknęła na słowa przyjaciółki. Innych mogła
oszukiwać, ale nie ją. Dziewczyny jeszcze chwilę rozmawiały, a gdy
zadzwonił dzwonek, obie udały się w kierunku pracowni fizycznej.
~*~
Fizyka, jak to fizyka -
ciągnęła się w nieskończoność. Każde zadanie było udręką dla młodej
Meksykanki, naszczęście Nina widząc to, chętnie podsuwała jej gotowe
rozwiązania. Luna wiedziała, że w ten sposób niewiele wynosi z lekcji,
jednak sama zrozumiałaby z tego jeszcze mniej, dlatego tylko
przepisywała notatki przyjaciółki. Dzwonek kończący lekcje, był dla niej
istnym wybawieniem. Jako pierwsza opuściła salę i tuż po wyjściu,
wpadła na Matteo. Nim zorientowała się z kim ma do czynienia, ten od
razu objął ją w talii i przyciągnął ku sobie, zamykając w szczelnym
uścisku. Valente nie potrzebowała widzieć twarzy chłopaka, by już po
jednym zbliżeniu rozpoznać w nim Balsano. Tylko on potrafił wywołać
paraliż na jej ciele, a także przyprawić o stado motyli w brzuchu. Bez
chwili zastanowienia odwzajmniła czynność, tuląc się do klatki
piersiowej Włocha. Za każdym razem czuła intensywny zapach jego perfum,
który mile podrażniał jej nozdrza. Ku jej zaskoczeniu Matteo jako
pierwszy się odsunął i powiedział:
- Ciesze się, że
wróciłaś - załamał mu się głos, chciał coś jeszcze dodać, jednak
odjęło mu mowę. Takie coś zdarzyło mu się po raz pierwszy, żadna
dziewczyna nie wywoływała w nim tak silnych emocji, jak stojąca na
przeciw brunetka - tęskniłem - wyszeptał cicho.
- Ja też - odparła Luna,
patrząc na chłopaka. Spojrzeli na siebie, a dziewczyna ponownie
zatonęła w czekoladowych soczewkach chłopaka. On również nie mógł
oderwać wzroku od przepełnionych radością i optymizmem oczu Meksykanki. Z
chwilowego zastoju wyrwał ich głos Gastona:
- O Luna! - zawołał, wyrywając dziewczynę z transu - Jak noga? - dodał, stojąc już przy nich.
- Dobrze, niedługo bedę
mogła wrócić na tor - odparła szczęśliwa Valente - Chwila, widzieliście
Ninę? - zapytała po chwili, uświadamiając sobie, że nie ma z nimi jej
przyjaciółki.
- Nie - odparli zgodnie.
- Hej Nina, Chodź! -
zawołała Luna, dostrzegłszy Simonetti na drugim końcu korytarza.
Dziewczyna niechętnie dołączyła do paczki znajomych. Jej zachowanie
pokierowane było obecnością Gastona, nie chciała przebywać w jego
towarzystwie, szczególnie po ich ostatniej wspólnej próbie, na której
niestety był świadkiem telefonu od jej ojca. Nina miała poważne problemy
rodzinne, jednak nie chciała nikogo obarczać swoimi zmartwieniami,
dlatego wolała nie wspominać o swoim ojcu i udawać, że nie istnieje.
- Coś się stało Luna? - zapytała, ustawiając się koło koleżanki, a jak najdalej od Peridii.
- Nie, wszystko gra - odparła Meksykanka, nie zdając sobie sprawy z sytuacji jaka zaszła między tamtą dwójką.
- Możemy porozmawiać? -
powiedział Gaston, kierując swoją wypowiedź w stronę Niny. Ta tylko
spuściła głowę na dół, udając, że nie słyszała słów chłopaka.
- Wyczuwam jakiś kwas - wtrącił się Matteo, poklepując kumpla po plecach.
- Nina, ja... - zaczął,
jednak przerwał mu dzwonek oznaczający koniec przerwy. Simonetti była
uratowana. Nie czekając na przyjaciółkę, szybko udała się do klasy, z
kolei Luna została jeszcze chwilę, żegnając się z chłopakami.
- Do zobaczenia - powiedziała z zamiarem odejścia, jednak w ostatniej chwili Matteo chwycił ją za rękę i zapytał:
- Masz plany na
popołudnie? - Dziewczyna chciała ochoczo odpowiedzieć NIE i móc spotkać
się z chłopakiem, jednak przypomniała sobie o Simonie, z którym już
wczoraj zaplanowała cały dzień, dlatego odparła smutnym tonem:
- Niestety tak -
odbiegła w kierunku sali lekcyjnej, nie patrząc mu w oczy. Bała
się jego reakcji, a jeszcze bardziej emocji jakie by w niej wywołała.
On tylko posmutniał i odwróciwszy się na pięcie, udał do klasy.
On tylko posmutniał i odwróciwszy się na pięcie, udał do klasy.
~*~
To chyba nie jest mój
dzień - powtarzał sobie w myślach samotnie spacerujący chłopak.
Przeważnie wracał ze swoim najlepszym kumplem, jednak ten miał coś
ważnego do załatwienia z Niną, nie mówił co. Jak na siebie samego był
bardzo tajemniczy. Matteo nie nalegał, wiedział, że prędzej czy później
kumpel sam mu powie w czym rzecz. Odwoławszy szofera ojca, zdecydował
się na pieszy powrót do domu. Z jego planów nic nie wyszło, dzisiejsze
popołudnie zarezerwował całe dla Luny, jednak ta oschle go olała bez
słowa wyjaśnienia. Uważał, że to już najwyższy czas, by zaprosić
dziewczynę na randkę z prawdziwego zdarzenia. Chciał ją zabrać w
wyjątkowe miejsce, jakim była dla niego polana na obrzeżach miasta.
Wszystko było idealnie zaplanowane, jedynym brakującym elementem była
ona sama.
Szedł prosto, patrząc przed siebie i wybiegając myślami w
daleką przyszłość, gdy do jego uszu dobiegł melodyjny głos, którego nie
sposób było pomylić z innym. Od razu przystanął i zaczął nadsłuchiwać
skąd dokładnie dobiega. Skierował się w tamtą stronę, niestety uczynił
to ku swemu nieszczęściu. Dziewczyna siedziała na ławce w towarzystwie
znienawidzonego przez niego chłopaka - Simona. Wyglądali na
szczęśliwych. Obydwoje śmiali się i żywo gawędzili. Na jego twarzy
pojawił się grymas złości, jednak szybko przeistoczył się w smutną minę.
Balsano bardzo zależało na młodej Meksykance, dlatego widok taki jak
ten, wywoływał u niego nostalgię i przede wszystkim ogromne
rozczarowanie. Bolał go fakt, że dziewczyna wolała towarzystwo kogoś
takiego jak Simon, podczas gdy on akurat dzisiaj pytał się jej o plany
na resztę dnia. Patrzył smutnie na co rusz przytulającą się dwójkę
przyjaciół. Nie tolerował Alvareza, nie dość, że często musiał o nim
wysłuchiwać, to jeszcze teraz zmuszony był oglądać go na co dzień w
J&R. Uważał go za intruza w swoim życiu, który bezczelnie odciągał
od niego Lunę. Był zdeterminowany i wściekły, gotowy na wszystko byle
pozbyć się konkurenta o serce Valente. Z przykrością musiał stwierdzić,
że przegrywał ten pojedynek.
Nie mogąc dłużej znieść widoku tej dwójki,
odwrócił się i przechodząc kawałek prosto, usiadł na samotnej, wolnej
ławce. Tak samotnej jak on. Ku jego zdziwieniu nie długo było mu dane
siedzieć w pojedynkę, gdyż po niespełna pięciu minutach dosiadła się do
niego blond-włosa dziewczyna, mówiąc przy tym:
- Już wiesz jak to jest czuć się odrzuconym?
~*~
Do domu wracała samotnie
i choć szła dość szybkim tempem, to starała się możliwie jak
najbardziej wydłużyć dystans, jaki miała do pokonania. Potrzebowała
chwili samotności na świeżym powietrzu, by móc w spokoju poukładać
wszystkie dręczące ją myśli. Od jej ostatniej wizyty w Rollerze minęło
już kilka dni, omijała to miejsce szerokim łukiem, tak samo jak osobę
często w nim przebywającą - Gastona. Wyklinała w myślach los, który
okazał się być tak niefortunny, że akurat w obecności chłopaka odezwał
się jej ojciec. Nina była bardzo nieśmiała i zamknięta w sobie, od czasu
pojawienia się w jej życiu Luny, powoli otwierała się na świat, jednak
nigdy nie wyjawiła nikomu tajemnicy rodzinnej. Każdego dnia wstydziła
się własnego nazwiska, a przede wszystkim ojca. Parę lat temu jej
rodzice się rozwiedli, a ona pozostawała pod opieką samotnej matki -
taką wersję wydarzeń znali jej znajomi. Nikt nie domyślał się prawdy, a
nastolatka nie była skłonna jej wyjawić.
Wyobraziła sobie
sytuację sprzed paru lat - przed jej oczyma rozciągał się widok
więziennej celi, ławy sądowej, a także wozów policyjnych. To było dla
niej za wiele, nie potrafiła sama tego udźwignąć.
Załamana usiadła na
pierwszej wolnej ławce i schowała twarz w dłoniach, próbując się
uspokoić. Starała się głęboko oddychać i wymazać z pamięci traumatyczne
wspomnienia, niestety była za słaba. Nie radziła sobie z własnymi
myślami i wyobraźnią. Po jej zimnym policzku spłynęła łza, a za nią
posypały się kolejne. Tak bardzo chciała zapomnieć, odizolować się od
przeszłości. Wszystko szło gładko do czasu ostatniego telefonu od ojca,
który przypomniał jej o swoim istnieniu. Od tamtej pory dziewczyna znowu
zaczęła miewać koszmary, a jej humor diametralnie uległ pogorszeniu.
Nawet udawanie, które dotychczas było jej specjalizacją, teraz sprawiało
jej trudność. Zrezygnowana nie chciała dłużej powstrzymywać emocji,
dlatego pozwoliła sobie na tą chwilę słabości. Zapłakana i zaaferowana walką z
samą sobą, nie zauważyła chłopaka, który ostrożnie się do niej dosiadł i
delikatnie otulił ją ramieniem, jednocześnie przysuwając do siebie.
Podniosła wzrok, a jej oczom ukazał się zatroskany Gaston. Martwił się o
nią i chciał jej pomóc, jednak najpierw musiał poznać prawdę.
- Myślę, że musimy
porozmawiać - powiedział Peridia, lekko gładząc jej włosy. Ona nic nie
odpowiedziała, a jedynie wtuliła się w tors chłopaka. Potrzebowała go,
jednak bała się to przyznać sama przed sobą, a co dopiero przed nim.
- Chciałbym ci pomóc,
ale najpierw muszę wiedzieć co jest grane - zaczął ponownie brunet -
Cokolwiek to jest, nie jesteś sama - dodał, zaciskając mocniej uścisk w
jakim się znajdowali.
- Wiem - wyszeptała cicho przez łzy.
Oto i mamy kolejny rozdział
Gastina kwitnie, z kolei Lutteo szykują się niemałe zawirowania
Co dręczy Ninę?
Co zmieni powrót Simona?
Jak dalej potoczą się losy Lutteo?
To i wiele więcej w następnych rozdziałach!
Kolejna część już niebawem.
Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny,
są dla mnie mega motywacją do pisania!
Widzimy się już niedługo, do napisania;*
Ach ten Simon. Zawsze musi wszystko psuć! Miałam nadzieję na jakieś Lutteo, a Lunka olała biednego Balsano. Uhh. Gdybym to ja była na miejscu Valente, od razu popędziłabym do Matteo! Bardzo szkoda mi Niny. Widać, że cierpi, ale mam nadzieję, że otworzy się przed Gastonem i wszystko mu wyzna. Czuję, że nie nastąpi to tak szybko, ale cieszy mnie ich mała chwila zbliżenia. Cudowny rozdział, jak zawsze zresztą. Pisz kolejny, buziaki i weny ♥
OdpowiedzUsuńJeny ale emocje!
OdpowiedzUsuńKocham *.*
Hmmm chyba Simon namiesza między Lutteo zobaczymy jak to będzie ;)
Gaaton wspiera Ninę to dobrze oni są słodcy <3
Jestem ciekawa o co chodzi z tą przeszłością Niny i dlaczego jest taka skryta, mam nadzieję że dowiemy się tego wkrótce. :)
Do następnego!
Buźka :**
UWIELBIAM!!!!! ;*
OdpowiedzUsuńLUTTEO!!! JA CHCIEĆ LUTTEO!!!! KOCHAM LUTTEO!!! LUTTEO THE BEST!!!♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze idealny.
OdpowiedzUsuńPowrót Luny do szkoły. To w jaki sposób przytulił ją Matteo, no aż wyobrażałam sobie siebie na jej miejscu haha. Gaston i Nina.. jeny jak ja chcę żeby oni w końcu zbliżyli się do siebie tak bardzo, bardzo.. może teraz jest okazja. Jeśli szatynka się przed nim otworzy to szanse są naprawdę spore.
Co tu jeszcze..? A tak.. Simon. No przysięgam, że ja go kiedyś zatłukę. Może chwilowo robi to nieświadomie, ale psuje mi to Lutteo i jeszcze Ambar, która zawsze jest w pobliżu żeby tylko coś zepsuć. Oszaleję haaha
Czekam już na kolejny rozdział bo pozostawiłaś mi tyle pytań w głowie, że jak szybko nie poznam na nie odpowiedzi to nie wiem co będzie.
Pozdrawiam, Natalia ♥
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMatteo zazdrosny hmm ciekawe co z tego wyniknie. Ambar to wykorzysta i przekabaci Matteo na swoją stronę. Chociaż przecież ona może wszystko. :/
Nina i Gaston kocham tą parę! Hmm mam nadzieję że ona powie mu co ukrywa przed wszystkimi i że to zbliży ich jeszcze bardziej.
Ciekawa jestem jakie ma traumatyczne przeżycia. Szkoda mi jej bo przez to nie pokazuje jaka naprawde jest i to dzięki Lunie i Gastonowi. ;))
Czekam na to co dalej się wydarzy! :)
Pozdrawiam :**
Kocham <3
OdpowiedzUsuńWspaniały! <4
OdpowiedzUsuńLumon się pojawiło extra!
Matteo jest rozczarowany że Luna nie chciała z nim się spotkać ale czy to znaczy że go odrzuciła? Mnie się wydaje że on nie jest jej obojętny.
Po prostu chciała się spotkać z przyjacielem bo się długo nie widzieli i chciała spędzić z nim, czas to normalne. A może Simon czuje coś do Luny? Napewmo przyjazf Simona namiesza....
Nina coś ukrywa ahh nie wytrzymam muszę wiedzieć co. xd
Gaston ją wspiera jaki kochany!
Czekam jak się rozwinie sytuacja w następnych rozdziałach. ;)
Czekam na rozdział! :**
G e n i a l n y ! ;**
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejny????
Nie mogę się już doczekać!
O nie! Dlaczego musiał ją zobaczyć akurat z Simonem?
OdpowiedzUsuńTak mi teraz szkoda Mattea. Biedaczek taki smutny. Aż chciało mi się płakać. Tak go uwielbiam.
Rozdział wspaniały. Gaston chce pomóc Ninie. Cóż piękniejszego może się wydarzyć? (prócz Lutteo rzecz jasna!)
Lecę czytać dalej. Pozdrawiam, Marlene <3