W rodzinnym mieście Luny zawsze świeciło słońce, a nagrzane ulice tętniły życiem. Dobrym sposobem na ochłodzenie się, był spacer niedaleko morza, od którego wiała przyjemna bryza. To popołudnie nie różniło się niczym od pozostałych. Ludzie jak co dzień pracowali, uczyli się, a także miło spędzali czas wolny. Dzień taki jak ten, można było spokojnie określić mianem typowego. Jednak dla Simona był to bardzo szczególny czas.
Był już pełnoletni i impulsywnie podjął decyzję o podróży do Buenos Aires. Bardzo tęsknił za swoją najlepszą przyjaciółką, a także nieodwzajemnioną miłością. Czuł, że ich przyjaźń znacznie osłabła i uważał, że póki jest co ratować, trzeba to zrobić. Miał wiele planów i aspiracji na swoją przyszłość w nowym kraju. Tymczasowo znalazł nocleg u dobrych znajomych rodziny, którzy chętnie zaoferowali mu pomoc na start. On sam wiązał swoją drogę życiową z muzyką, marzył by być członkiem zespołu i móc z innymi dzielić się swoją pasją. Pisał własne kawałki, a także grał na gitarze. Wiedział, że z samego hobby nie uda mu się utrzymać, dlatego był przygotowany na poszukiwania dorywczej pracy.
- Nie płacz mamo, będę
często przyjeżdzał w odwiedziny - powiedział uśmiechnięty chłopak,
próbując pocieszyć już tęskniącą za nim matkę.
- Uważaj na siebie
kochanie i dzwoń codziennie - odparła zatroskana mama. W jej oczach
Simon dostrzegł łzy, jednak kobieta dzielnie je powstrzymywała.
Przytuliła swojego syna i dając mu wolną rękę, odprowadziła do taksówki
czekającej pod domem. Chłopak zapakował wszystkie walizki i ostatni raz
szczerze uśmiechnął się do matki, a ona mimo całego smutku i żalu, jakim
była przepełniona, odwzajemniła uśmiech. Kochała swoje dziecko na tyle
mocno, że gdy nadszedł jego czas, pozwoliła mu odejść i podążać za
marzeniami.
Samochód ruszył. Jechali
wzdłuż Alei Choinek, która zawsze budziła w chłopaku miłe wspomnienia z
dzieciństwa. Ostatni raz patrzył na dawną pracę, na morze, na wszystkie
budki ustawione wzdłuż głównej ulicy. To wszystko wywołało promienny
uśmiech na twarzy Simona, który nim udał się na lotniko, jeszcze raz
spojrzał na panoramę miasta i cicho powiedział:
- Żegnaj Cancun.
~*~
Tego wieczoru w Rollerze
panował wyjątkowy spokój i cisza. To wiecznie tętniące życiem miejsce,
chwilowo ucichło, dając Gastonowi idealną szansę na zbliżenie się do
Simonetti. Tor był niemalże pusty, w rogach kręciło się jedynie kilka
pojedynczych wrotkarzy, a w barze ponad połowa stolików ( w tym
podwójnych ) była wolna. Chłopak przyszedł nieco wcześniej, by na
spokojnie ubrać wrotki i zaczekać na przyjaciółkę. Nerwowo spoglądał na
zegarek w oczekiwaniu Niny, a gdy ta lekko spóźniona w końcu się
zjawiła, radośnie powiedział:
- Dobrze, że jesteś.
Siadaj, pomogę ci z wrotkami - wypowiadając te słowa przesunął się tak,
że dziewczyna miała miejsce, by dosiąść się do niego. Skrępowana
brunetka, możliwie jak najszybciej włożyła wrotki. Mimo wielu lekcji ze
strony Luny nadal miewała trudności z ich odpowiednim zasznurowaniem.
Może to przez brak wprawy? A może siły? Jedno było pewne - nie radziła
sobie z tym. Ku jej (nie)szczęściu chłopak od razu zauważył owy problem i
kucając u jej stóp, powoli zaczął wiązać drugą cztero-kołową rolkę.
- Dziękuję - powiedziała
lekko uśmiechnięta dziewczyna, gdy Peridia uporał się z jej wrotkami.
Obydwoje byli już gotowi do próby. Skierowali się w kierunku
wrotkowiska, a gdy znaleźli się już bezpośrednio na nim, Nina potknęła
się i wpadła idealnie w ramiona bruneta.
- Ostrożnie - zaczął
rozbawiony Gaston - Musisz być w pełni sprawna jeśli chcemy dobrze
wystąpić - dodał, puszczając Simonetti, która starała się za wszelką cenę uniknąć
kontaktu wzrokowego.
- Myślałem nad doborem piosenki - odezwał się ponownie chłopak, jednak po raz pierwszy ona mu przerwała, mówiąc:
- Ja też, co powiesz na... - nie dokończyła.
- Corazon - wypowiedzili
jednocześnie, a ich spojrzenia zetknęły się, mimo uników Niny. Nie
spuszczając z siebie wzroku, uśmiechnęli się, na znak, że utwór
konkursowy mają już ustalony. Po chwili ciszy Gaston powiedział:
- Mam kilka pomysłów co do choreorafi, chodź, pokażę ci. - po tych słowach obydwoje zabrali się za trenowanie do konkursu.
Mimo wcześniejszych
uprzedzeń Nina bawiła się doskonale w towarzystwie Peridii. Dużo
ćwiczyli, a chłopak cierpliwie pomagał jej, gdy ta miała z czymś
problem. Niejednokrotnie upadała, ale on zawsze uśmiechnięty czuwał nad
nią i jak najczęściej starał się ją asekurować. Zdecydowali się na dość
wymagający układ, zawierający liczne skoki i podnoszenia. Oczywiście
wszystko było dostosowane do poziomu Niny, która po dwóch miesiącach
nauki jazdy, nie dorównywała w tym Gastonowi. Jeden ze skoków wymagał
bezpośredniego kontaktu cielesnego, z czego brunetka nie była
zachwycona, jednak mimo to, wykonała go w miarę poprawnie. Bliskość
chłopaka krępowałą ją, szczególnie w chwilach, gdy nie mogła w żaden
sposób uciec, lub dyskretnie się odsunąć. Bała się każdego ruchu i
odzywała tylko w konieczności, a niestety wspólny trening często
narzucał jej ten przymus.
- Na dziś już koniec -
powiedział Gaston, widząc zmęczenie malujące się na wtarzy Simonetti -
prawie połowę mamy już gotową - dodał, łapiąc ją za rękę i prowadząc do
zejścia z toru. Ona bez oporów dała mu się pociągnąć, nie miała na nic
siły, nawet na wcześniejsze wykręty.
Po zdjęciu wrotek obydwoje skierowali się w stronę wyjścia, gdzie Gaston ponownie podjął próbę rozmowy:
Po zdjęciu wrotek obydwoje skierowali się w stronę wyjścia, gdzie Gaston ponownie podjął próbę rozmowy:
- Jeśli chcesz, to mogę
cię pod... - nie dokończył, gdyż przerwał mu dzwonek komórki Niny. Ta
szybko odebrała i niemal od razu się rozłączyła.
- To tata - zaczęła -
muszę już iść - odparła, szybko chowając telefon. W jednej chwili
posmutniała i zrobiła się jeszcze bardziej nerwowa niż zazwyczaj w
obecności chłopaka. Bez słowa pożegnania pobiegła w kierunku parkingu,
zostawiając zdezorientowanego Gastona całkowicie samego. Peridia od razu
zauważył dziwne zachowanie dziewczyny i jej nagłe pogorszenie humoru.
Domyślał się, że pewnie Ricardo jest w to zamieszany, ale dlaczego tak
się zdenerwowała jego telefonem? Nigdy o nim nie wspominała, a ze szkoły
wracała sama, lub z mamą. Właściwie do tej pory nie słyszał nic o
istnieniu jej ojca. Pogrążony we własnych myślach udał się do domu,
jednak nie zamierzał odpuścić. Chciał za wszelką cenę dowiedzieć się, co
było przyczyną zmiany nastroju Niny.
~*~
Luna siedziała samotnie w
pokoju, zmagając się z zadaniem z matematyki. Jak na razie jej jedyną
oceną była jedynka, a raczej kilka. Nie rozumiała jej i chociaż bardzo
się starała, nie mogła pojąć istoty zadań tekstowych. Znała wszystkie
zasady, jednak gdy przyszło jej rozwiązać treść, żadna z nich nie
sprawdzała się w praktyce. Mimo pomocy Niny, dziewczyna znajdowała się w
coraz gorszej sytuacji z przedmiotu.
Dzisiejszego wieczoru
również nerwowo gryzła końcówkę ołówka, próbując dociec wyniku. Szukała
pomocy w podręczniku, a nawet w internecie. Mimo szczerych chęci i
zaangażowania, dalej pozostawała na etapie rozpisania danych. Jej udrękę
przerwało ciche pukanie drzwi. Dziewczyna pewna, że to mama szybko
zawołała:
- Proszę! - jak ogromne
było jej zdziwienie, gdy w drzwiach zamiast mamy, ukazała się postać
Matteo. Był w wyjątkowo dobrym humorze i z uśmiechem na ustach
powiedział:
- Hej kelnereczko,
słodko wyglądasz w piżamce - zdezorientowana Luna natychmiast zakryła
się kołdrą i spuściła wzrok na dół. Poczuła jak jej policzki goreją i
próbując ukryć swoje zdenerowanie, nerwowo zaczęła bawić się długopisem.
- Co tu robisz Matteo? -
zapytała po chwili, podnosząc wzrok na chłopaka. On uśmiechnął się i
przysiadł na łóżku, mówiąc przy tym:
- Nina prosiła, bym
dotrzymał ci dzisiaj towarzystwa - zaczął mówić - i zastąpił ją w roli
nauczyciela od matematyki - dodał, spoglądając na stos książek leżących
wokół dziewczyny.
- Dziękuję, to miło z
twojej strony, ale naprawdę nie musiałeś - odpowiedziała już mniej
zawstydzona Luna. Siedziała zakopana pod kołdrą tak, że wystawała jej
jedynie głowa.
- Wiem, ale robię to, bo
już wcześniej chciałem ci pomóc, pamiętasz? - odparł Włoch, rozsiadając
się wygodniej na skraju łóżka, a jednocześnie zachowująć ostrożność, by
nie urazić kontuzjowanej nogi Valente.
- Tak - powiedziała
cicho Meksykanka, po czym sięgnęła po zeszyt z zadaniem - Pomożesz mi w
tym? - zapytała, słodko mrugając oczami.
- Pokaż co tu masz -
odrzekł Balsano, uważnie lustrując treść zadania. Był bardzo dobrym
uczniem, a matematyka nie sprawiała mu najmniejszych problemów, dlatego
od razu wiedział, jak poprawnie rozwiązać zadanie.
Cały wieczór spędzili w
swoim towarzystwie, wspólnie rozwiązując coraz trudniejsze zagadnienia z
przedmiotów ścisłych. Nauka z Matteo, różniła się od tej z Niną,
potrafił lepiej dotrzeć do Meksykanki, często decydując się na rysowanie
i gestykulowanie. W przerwach śmiali się i rozmawiali, obydwoje czuli
się swobodnie, a po wcześniejszej krępacji nie było
już śladu.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać w Rollerze? - zaczęła temat Luna, na co chłopak gwałtownie posmutniał i powiedział:
- Chciałem byśmy razem
wystąpili w konkursie, ale to już za niecały miesiąc, a ty musisz dużo
odpoczywać - po wypowiedzeniu ostatniego słowa, zamilkł, czekając na
reakcję dziewczyny. Ona z kolei minimalnie się uśmiechnęła, mówiąc:
- Chyba będziesz musiał poszukać nowej partnerki.
- Nie wezmę udziału w
zawodach - odparł szybko Matteo, powoli podsuwając się bliżej Luny - Bez
ciebie, to nie będzie to samo - dodał, patrząc w oczy Meksykance, na co
ona ponownie się zaróżowiła i w geście odpowiedzi, promiennie
uśmiechnęła do chłopaka. Balsano widząc lekko czerwone policzki Luny,
poczuł się pewniej i ostrożnie pogładził ją po dłoni. Nie cofając
wcześniejszego gestu, zbliżył się o kolejne centymetry w stronę
brunetki, a ona czując woń jego perfum, momentalnie zatraciła się w
zapachu i rozpłynęła w czekoladowych oczach chłopaka. Dzieliła ich coraz
mniejsza odległość, aż w końcu ich twarze znalazły się na równi. W tym
momencie dziewczyna lekko się odsunęła, uwalniając rękę z wcześniejszego złączenia.
- Coś nie tak? - zapytał zdezorientowany Matteo.
- Musisz wiedzieć, że...
- zaczęła mówić speszona Valente, a jej głos lekko drżał - jeszcze
nigdy się nie całowałam. Nie wiem czy jestem na to gotowa. - udało się.
Wydusiła z siebie to, czego tak bardzo się wstydziła. Po chwili poczuła
ulgę na sercu, tak jakby ktoś ściągnął z niej ogromny ciężar, jakim były
te słowa. Chłopak lekko się uśmiechnął i czule odpowiedział:
- Zaczekam.
Oto i jest szczęśliwa szósteczka!
Mam nadzieję, że fani Gastiny będą usatysfakcjonowani ich próbą
Zdradzę wam, że to dopiero początek relacji tej dwójki, ale na ciąg dalszy troszkę musicie poczekać
Co myślicie o rozdziale?
Ja sama jestem z niego w miarę zadowolona, ale ocenę pozostawiam wam.
Pierwszy dzień szkoły, cieszycie się?
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze pod ostatnim rozdziałem,
bardzo zmotywowały mnie do pisania dalszych części.
Do napisania;*
Mam nadzieję, że fani Gastiny będą usatysfakcjonowani ich próbą
Zdradzę wam, że to dopiero początek relacji tej dwójki, ale na ciąg dalszy troszkę musicie poczekać
Co myślicie o rozdziale?
Ja sama jestem z niego w miarę zadowolona, ale ocenę pozostawiam wam.
Pierwszy dzień szkoły, cieszycie się?
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze pod ostatnim rozdziałem,
bardzo zmotywowały mnie do pisania dalszych części.
Do napisania;*
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA jeju jakie to jest cholernie słodkie! "Jeszcze nigdy się nie całowałam", "Zaczekam". Kocham Lutteo. Czytając scenę z nimi po prostu się rozpływałam. Miałam przed oczami calutki obraz tego co się dzieje. Widok Lunki i Matteo uczących się razem, a zwłaszcza chłopaka, który cierpliwie pomaga jej rozwiązywać zadania. Czy to nie jest piękne? Oczywiście, że jest! No i Gastinka! Co tu dużo mówić, ta dwójka ewidentnie ma się ku sobie, nie może być inaczej. Fajnie, że wystąpią razem w konkursie. To będzie miła odmiana. Podziwiam Peridę, że ma tyle cierpliwości do nauki dziewczyny. I wszystko traktuje z uśmiechem. Cudowny rozdział, jak zawsze. Co do szkoły, a i owszem, cieszę się bardzo. Nowa szkoła to idealna szansa, żeby zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą. Jestem pozytywnie nastawiona na ten rok. Trzymaj się, kochana. Weny i buziaki ♥
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział!Ładnie opisałaś próbę i relację, więź jaka występowała między Niną a Gastonem, naprawdę dobrze się to czytało. Co do Lutteo to nie wiem co powiedzieć.Kocham po prostu kocham. Matteo taki kochany jejku. Doskonale piszesz! Czekam na następny a odpowiadając na pytanie o szkole. Nie jest tak źle ale latanie codziennie na 7:10 nie jest niczym przyjemnym
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalia ♥
Ale SUPER rozdział!!! A aaa lutteo!!!! Jakie to słodkie! Nie mogę się doczekać następnej scenki z lutteo!!! Jeszcze raz aaaaaaaaaaaaa!!! Mam nadzieje że już niedługo się pojawi!!!! Kocham twoje rozdziały!!! ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite! Moja gastina.. taka słodka.. osobiście zaintrygował mnie wątek jej ojca...
OdpowiedzUsuńCieszę się że dałas tu Simonka! Uwielbiam jego postac.. no gdy nie jest zakochany w Lunie
licze na Simbar<3 a Matteo? specialnie coś knuł z Ninką lub z ZGastim by zajął Ninke a ten poszedł na zastępstwo!
♤■■♤♤♤■■♤
OdpowiedzUsuń■■■■♤■■■■
■■■■■■■■■
♤■■■■■■■♤
♤♤■■■■■♤♤
♤♤♤■■■♤♤♤
♤♤♤♤■♤♤♤♤
Ten rozdział- po prostu cudo, niesamowite, genialne, piękne, słodkie itd.............. Błagam kiedy będzie następny (mam nadzieję że już niedługo). Jak ja to czytałam miałam cały obraz przed sobą, nie mogę wytrzymać, AAAAAAAAA LUTTEO!!!!!!!!!!!!!!! Kocham, oby więcej takich scen z Lutteo i oczywiście gastinki.♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńWspaniały :*
OdpowiedzUsuńOMG!! Z każdym rozdziałem robi się coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńTo po prostu magia. Matteo jest taki kochany.
Wiedziałam, że to on ją odwiedzi.
Jasnowidz ze mnie haha xd
No cóż, kolejny, piękny rozdział!
Szczególnie podoba mi się tu narracja. Jest taka inna. Prosta, aczkolwiek ma dużo wdzięku. Jak to mówią, piękno tkwi w prostocie!
Pozdrawiam, Marlene :*