"Znowu zaspałam" te słowa nieustannie krążyły po głowie
Luny biegającej w kółko po pokoju w poszukiwaniu brakującego zeszytu
do matematyki. Dziewczyna znowu była spóźniona i za nic nie mogła
sobie przypomnieć, gdzie wczorajszego wieczoru schowała zeszyt ze
świerzo napisanym zadaniem, które zajęło jej pół nocy.
- Pośpiesz się Luna! - z dołu dobiegały różne nawoływania, raz mamy, raz taty, a raz Ambar. Wszyscy ją poganiali, ale ona uparcie szukała zeszytu, wczoraj zbyt długo męczyła się z równaniami, by teraz nie wziąć go do szkoły ku uciesze swojej wyjątkowo wrednej matematyczce. Znalazłam - pomyślała gdy zeszyt sam wpadł jej w ręce. Szybko zbiegła na dół i wziąwszy swoje drugie śniadanie zapakowała się do samochodu, w którym czekała na nią jak zwykle niezadowolona Ambar.
- 10 minut spóźnienia, przechodzisz samą siebie Lunita -
powiedziała pod nosem, myśląc, że uszło to uwadze Luny, niestety,
pomyliła się.
- Przepraszam, szukałam zeszytu, jutro już napewno będę
punktualnie - odparła szybko Luna, by zapobiec kolejnej porannej,
nieprzyjemnej wymianienie zdań.
Dziewczyny dojechały do szkoły na czas, co prawda weszły równo z
dzwonkiem, ale Nina wiernie czekała na swoją przyjaciółkę, była już
przyzwyczajona do spóźnień Luny. Doskonale znała swoją koleżankę i
wiedziała, że dziewczyna jest wyjątkowo roztargniona, szczególnie
rano. Ambar natomiast biegem udała się na 2 piętro, tam bowiem czekały
na nią Delfi i Jasmin.
~*~
Pierwsza była matematyka, a na wstępie pani
zbierała zeszyty z zadaniem domowym. Luna entuzjastycznie podała swój
zeszyt, pewna, że tym razem zadanie będzie dobrze. Jak ogromne było
jej zdziwienie gdy okazało się, że z tego wszystkiego pomyliła zeszyty
i w tej chwili P. Bonte trzymała wypracowanie z geografii, a zadanie z
algebry zostało w domu. Już po mnie - pomyślała załamana
dziewczyna i nie pomyliła się, brak zadania skutkował kolejną jedynką
do dziennika, a przy nazwisku Valente było ich już sporo.
- Radzę wziąć się do roboty - burknęła nauczycielka stawiając
kolejna pałę - to już 4 jedyna w tym semestrze - dodała na forum całej
klasy, a Luna miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie rozumiała
matematyki, co test uczyła się dniami i nocami, ale na marne, jak to
się mówi, matma nie była jej konikiem.
Po wyjściu z klasy dziewczyna miała już łzy w oczach, wiedziała,
że jeśli szybko nie poprawi ocen to na najbliższej wywiadówce rodzice
zobaczą wszystkie jedynki i zabronią jej jazdy na wrotkach.
- Wszystko będzie dobrze, pomogę ci w nadrobieniu zaległości - mowiła Nina, próbując pocieszyć załamaną koleżankę.
- Oj Nina, gdyby to było takie proste, jesteś moją najlepszą
przyjaciółką, ale nie potrafisz mi tego dobrze wytłumaczyć, sama dobrze o
tym wiesz - odpowiedziała przygnębiona Luna.
Dziewczyny nerwowo próbowały znaleźć jakieś wyjście z tej
trudnej sytuacji, ale na próżno. Żadna z nich nie zauważyła
zbliżających się Matteo i Gastona.
- Coś się stało kelnereczko? - zapytał podejrzliwie Matteo
- Co? Nie, nie...nic, wszystko w porządku - odparła zmieszana
Luna wycierając łzę, która mimowolnie spłynęła po jej rozgrzanym
policzku, nie uszło to uwadze Matteo, który od razu zmienił ton głosu z
nonszalanckiego na czuły i troskliwy.
- Widzę, że coś nie gra, nie udawaj Luna, za dobrze cię znam -
powiedział to w taki kochany sposób, że Lunie natychmiast zrobiło się
gorąco. Była zagubiona, nie wiedziała co mu odpowiedzieć, wstydziła się
swojej niewiedzy. Chłopak widząc jej zakłopotanie wziął ją za rękę i
zaprowadził do kąta. Stanęli do siebie twarzą w twarz, chłopak ponowił
próbę rozmowy:
- A teraz powiesz mi o co chodzi? Tu nas nikt nie słyszy.
- Będziesz się śmiał - wyszeptała cicho Luna, mając nadzieję, że
Matteo jej odpuści, jednak nie, to nie byłoby w jego stylu, dlatego
ciągnął dalej mówiąc:
- Powiedz proszę co się stało, domyślam się, że pewnie chodzi o Blake, ale o co konkretnie?
- Dostałam dzisiaj kolejną jedynkę z matematyki, to już czwarta w
ty półroczu - wymamrotała Luna spuszczając głowę na dół, była cała
czerwona, wstydziła się prawdy, zwłaszcza, że Matteo nie miał żadnych
problemów z nauką. Balsano widząc jej grobową minę i oczy zaszklone od
łez, przytulił ją. Zrobił to tak, jak tylko on potrafił. Był sporo
wyższy od Luny, zatem ona mogła swobodnie wtulić się w jego tors.
Dawniej nie pozwoliłaby sobie na coś takiego, jednak od pewnego czasu
coś ciągnęło ją do Włocha, w chwilach takich jak ta zapominała o całym
świecie i skupiała się tylko na intensywnym zapachu jego perfum, które
były wyczuwalne przy każdym bliższym kontakcie.
- Jak chcesz, to pomogę ci z lekcjami - odezwał się Matteo przerywając ciszę i wyrywając Lunę z transu.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - odpowiedziała Luna uwalniając się z uścisku.
- Jak wolisz, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i w razie problemów, dzwoń - powiedział Matteo.
Niewiadomo jak potoczyłaby się ich dalsza rozmowa, jednak nie
było im to dane, ponieważ zadzwonił dzwonek, oznaczający nową lekcję.
Luna podziękowała Matteo za wsparcie i udała się na lekcje. Chłopak
odprowadził ją wzrokiem, ta dziewczyna działała na niego jak magnez,
mimowolnie zbliżali się do siebie coraz bardziej.
Żadne z nich nie zauważyło, że całej scenie przyglądała się z iskierką w oku Ambar.
~*~
Nina stała jak słup soli, została sam na sam z
Gastonem. W obecności chłopaka od razu robiła się cała czerwona i
nawet mówienie sprawiało jej trudność, dlatego przeważnie niewiele
rozmawiali bedąc sami.
- Co słychać? - zaczął romowę Gaston, jednak Nina tylko spuściła głowę na dół i w odpowiedzi burknęła:
- Dobrze...
- Słuchaj, jeśli nie chcesz.... - mowił Gaston, jednak Nina
wiedziała co ma jej do powiedzenia, dlatego szybko mu przerwała
słowami:
- To nie tak, że nie chce, ja po prostu... - zamarła. Dobrnęła
do swojej bariery, do ściany, która nie pozwalała jej powiedzieć
prawdy co czuje.
Cała ich rozmowa opierała się na urywkach zdań, obydwoje bali
się reakcji drugiego i dla bezpieczeństwa woleli nie dokańczać swoich
myśli. Od niezręcznej ciszy uratował ich dzownek. Nina bez słowa
udala się szybkim krokiem na zajęcia, a Gaston został czekając na
swojego kumpla, aż ten skończy romowę z Luną. U nich przynajmniej można to nazwać rozmową - myślał.
~*~
Po skończonych lekcjach Luna wraz z Niną udały
się do domu. Rozmowa z Matteo poprawiła dziewczynie humor, czuła się
pewniej wiedząc, że jest ktoś (oprócz Niny, która była doskonała
przyjaciółką, ale kiepską nauczycielką), kto chce jej pomóc w nauce. W
drodze powrotnej zauważyły Ambar wraz z jej świtą, stały i coś
szeptały, na tyle cicho, że ani Luna, ani Nina nie były w stanie
usłyszeć o czym. Jedno było pewne, takie sytuacje nie wróżyły nic
dobrego.
Oto jak się prezentuje pierwszy
rozdział, trochę krótki, ale od drugiego zacznie się już bardziej
rozwinięta akcja. Chciałam bardzo podziękować wszystkim którzy
odwiedzili mojego bloga i serdecznie zaprosić do dalszej lektury ;)
Ojeju, Matteo jest taki kochany. To urocze, że tak się o nią troszczy. Aczkolwiek martwi mnie sytuacja Niny i Gastona. Naprawdę jest między nimi aż tak źle, że nie potrafią ze sobą porozmawiać? Zainteresowałaś mnie tym. Świetny rozdział, czekam na więcej. Weny i buziaki ♥
OdpowiedzUsuńWkońcu dobiłam. Do tak wspaniałego rozdziału. Jest w nim gastina więc wszystko jest wspaniałe. Matteo napewno jej pomoże. Ja to wiem i czuje! Nie ziostawi '' kelnereczki'' by wylalli ją z Blake. To takie troposkliwe z jego strony
OdpowiedzUsuńPoprosze więcej gastinki ;*
Świetny rozdział. Gdy Matteo przytulił Lunę zrobiło mi się ciepło na sercu ^.^ I jeszcze Gastina ♥ Mam nadzieję że w następnych rozdziałach będzie jej więcej :*
OdpowiedzUsuńOjej jak ciekawie się zapowiada
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co Ambar knuje.
Na pewno zostane na długo.
Czekam na next :**
Po prostu kocham Cię za to w jaki sposób przedstawiasz relacje pomiędzy Luną i Matteo. Nie mam pojęcia jak jest w rzeczywistości ale Twój sposób pisania sprawia wrażenie, że przychodzi Ci to z lekkością, dzięki czemu czytanie również jest bardzo przyjemne.
OdpowiedzUsuńLecę do dwójeczki!
Pozdrawiam, Natalia ♥