Gdy ponownie podjechał bliżej toru, ona już leżała, a wokół niej stał tłum oszołomionych ludzi. Stali jak owieczki, posłusznie czekając, aż ktoś przejmie inicjatywę. Tą osobą okazała się być Tamara, która widząc wypadek Luny, od razu znalazła się przy niej i kazała wszystkim opuścić wrotkowisko. Matteo stał oparty o barierki, próbując zarejestrować, kto miał to nieszczęście, zetknąć się z zimną posadzką toru. Gdy gwar opadł, a wszyscy wrotkarze skierowali się ku szatniom, ujrzał Lunę, leżącą na wznak. Na widok nieprzytomnej dziewczyny, od razu podjechał do miejsca ferelnego zdarzenia i uklękł przy dziewczynie.
- Luna, słyszysz mnie? - mówiła Tamara, próbując dobudzić poszkodowaną, niestety na próżno, Valente wciąż nie dawała znaku życia.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie zatroskany Matteo, nie spuszczając wzroku z Luny - Jak do tego doszło? - kontynuował.
- Mnie nie pytaj, jedyne co widziałam to jej upadek - odparła Tamara spuszczjąc głowę w dół - Nie reaguje, będziemy musieli wezwać pogotowie - dodała, nerwowo szukając telefonu.
- Tymczasem przenieśmy
ją stąd, nie może zostać w tym stanie na torze - powiedziała
zwierzchodawczyni dziewczyny. Na dźwięk tych słów, Matteo od razu
przystąpił do działania. Ostrożnie podniósł Lunę, a gdy trzymał ją już
bezpiecznie na rękach, zaniósł i delikatnie położył na jej ulubionym
fotelu, na którym wcześniej wspólnie siedzieli. Sam klęknął przy
dziewczynie i łapiąc jej dłoń, wyszeptał:
- Wszystko będzie dobrze. - zatroskany czekał w takiej pozycji, aż do przyjazdu karetki, wezwanej przez Tamarę.
W międzyczasie przy
dziewczynie znaleźli się również Gaston i Nina, którzy dowiedzieli się z
opóźnieniem o całym zajściu. Oczy Simonetti natychmiast stanęły we
łzach, nie potrafiła ich w żaden sposób powstrzymać, nawet nie chciała
próbować. Rozpłakała się, zakrywając twarz rękoma. Gaston widząc w jakim
stanie jest dziewczyna, od razu zbliżył się i bez zastanowienia,
przytulił ją. Ona nie próbowała mu się przeciwstawiać, jedyne o czym
teraz myślała, to by jej przyjaciółka wyszła z tego cało. Płakała
wtulona w tors chłopaka, który próbował ją pocieszyć, jednak
bezskutecznie, gdyż sam był wyraźnie zaniepokojny stanem Meksykanki.
Nie trudno się domyślić, że całe to zajście najbardziej dotknęło Matteo,
który wiernie trwał przy omdlałej Lunie. Nikt nie próbował go od niej
odsunąć, a i on sam z trudem oddał ją w ręce lekarzy. Cała trójka badzo
martwiła się zdrowiem Valente, dlatego natychmiast udali się pod
wzkazany adres szpitala, do którego miała zostać przewieziona.
~*~
Gdy dotarli na miejsce,
uprzednio poinformowani rodzicie Luny, już tam byli. Obydwoje
zaniepokojeni rozmawiali z lekarzem. Dziewczyna została już umieszczona
na właściwym oddziale, a specjaliści zajmowali się badaniem, co
spowodowało tak długą utratę przytomności. Załamany Matteo usiadł na
pierwszym wolnym krześle, po czym chowając twarz w dłoniach, spuścił
głowę na dół. Nie uronił ani jednej łzy, w przeciwieństwie do siedzącej
obok zapłakanej i roztrzęsionej Niny. Płacz nie leżał w jego naturze, co
nie zmieniało faktu, że bardzo martwił się o Lunę i był równie
podłamany co jej najlepsza przyjaciółka. Jedyną trzeźwo myślącą osobą
był Gaston, cały czas pocieszał Ninę, jak również starał się pomóc
swojemu przyjacielowi.
- Czy to coś poważnego doktorze? - zapytała zmatwiona mama dziewczyny.
- Nie, obeszło się bez
żadnych trwałych szkód - zaczął mówić lekarz - pacjentka ma tylko
zwichniętą kostkę - dodał, uspokajając zatroskanych rodziców.
- Co w takim razie spowodowało omdlenie? - dopytywał Miquel.
- Nagły wstrząs i mocne
stłuczenie - odparł doktor - dziewczyna musiała być dość mocno
osłabiona, dlatego ten stan dłużej się utrzymywał, naszczęście jest już
przytomna - powiedział, kończąc wywód lekarski. Ostatnie słowo wywołało
ntychmiastowy uśmiech na twarzach przygnębionego małżeństwa.
- Można do niej wejść? - zapytała Monicka.
- Tak, ale pojedynczo.
Dziewczyna jest na silnych lekach uspokajających i śpi, lepiej jej teraz
nie budzić - odpowiedział lekarz, po czym odszedł.
Wszyscy bardzo martwili
się o Lunę, Miquel widząc zatroskanych przyjaciół córki, podszedł i na
spokojnie powtórzył im słowa lekarza. Cała trójka wewnętrznie się
uspokoiła i odetchnęła z ulgą.
Jako pierwsza na salę
weszła Monicka. W tym czasie ojciec Meksykanki udał się do restauracji, w
celu kupna wody dla wciąż zmartwionej żony. Z kolei cała trójka
przyjaciół Valente, zaczęła w końcu normalnie rozmawiać. Nina otarła
oczy i przestała płakać, przez co też jak oparzona odskoczyła od
gastona, który tylko zaśmiał się pod nosem. Co prawda nie w takich
okolicznościach chciał być bliżej niej, ale jednak udało mu się
przełamać barierę dzielącą go od dziewczyny. Matteo zaś wyprostował się
i opierając głowę o ścianę powiedział:
- Wielkie szczęście, że jest cała i zdrowa.
- A ja jestem ciekaw,
jak doszło do wypadku - zaczął Gaston - Luna potrafi dobrze jeździć na
wrotkach, więc nie mogła tak upaść przy zwykłej jeździe - dodał. Jego
słowa ożywiły pozostałą dwójkę. Teraz każdy głowił się, co było
przyczyną wypadku. Znowu zablokowane kółko we wrotkach? Nie, drugi raz
nikt nie próbowałby powtórzyć tego numeru. Ryzykowna jazda brunetki?
Również mało prawdopodobne, Luna nie należała do grupy osób
przeceniających swoje siły. Coś, lub ktoś musiało ją zmusić do tak
niebezpiecznego podskoku.
- Ambar.... - wyszeptał
Matteo, który dopiero teraz skojarzył fakty. Nim wrócił się do szafki,
widział na torze rozgrzewającą się Ambar. Nie miał już wątpliwości, kto
był winowajcą całego zdarzenia - Widziałem ją na torze niedługo przed
wypadkiem Luny - dokończył.
- Również sądzę, że
miałą coś z tym wspólnego... - zaczęła jak dotąd milcząca Nina - Ale jej
obecność na torze, to za mało, by móc ją oskarżyć - skończyła. Miała
rację, blondynka wszystko sprytnie rozegrała, tak, że nie można jej było
niczego zarzucić, w końcu nie popchnęła Luny, to ona sama zdecydowała
się na zbyt wymagający skok. Po tych słowach, wszyscy ucichli,
wstrzymując oddech.
Drzwi od sali Luny otworzyły się, a w nich ukazała
się roześmiana matka dziewczyny. Valente czuła się coraz lepiej, na tyle
dobrze, że już jutro z rana będzie mogła opuścić szpital. Monicka
widząc wiernie czuwającyh przyjaciół, dała im sygnał, że mogą zajrzeć do
córki. Cała trójka zgodnie ustaliła, że jako pierwszy wejdzie Balsano.
Delikatnie zapukał, a gdy usłyszał głoś dziewczyny, ostrożnie wszedł do
środka. Luna nie ukrywała swojego zdziwienia, na widok chłopaka. On
tylko usiadł koło niej i spokojnie zapytał:
- Jak się czujesz?
- Dobrze, niewiele
pamiętam z tamtej chwili - odparła Meksykanka, spuszczając głowę na dół.
Matteo widząc jej smutną minę, od razu spróbował ją jakoś pocieszyć,
mówiąć:
- Oj kelnereczko, nie
funduj nam więcej takich emocji - wypowiadając te słowa, uśmiechnął się
do brunetki, a i ona odwzajemniła czynność.
- Postaram się - odparła cicho - chyba trochę minie, nim znów będę mogła jeździć - dodała, wskazując na zabandażowaną nogę.
- Najważniejsze, że
jesteś cała - powiedział Matteo, łapiąc jej małą i kruchą dłoń, w swoją o
wiele większą i mocniejszą, a mimo to idealnie dopasowaną - Martwiliśmy
się o ciebie - zakończył.
- My? - zapytała zdziwiona Luna.
- Tak, Nina i Gaston też
tu są, przyjechaliśmy najszybciej jak się dało - wyjaśnił Włoch, a na
twarzy dziewczyny zagościł promienny uśmiech. Cieszyła ją obecność
Matteo, a jeszcze bardziej podobała jej się pozycja, w jakiej się
aktualnie znajdowali. Bardzo chciała mu podziękować za to, że po prostu
jest i za całą troskę, jaką ją obdarzył w tej chwili.
- Dziękuję za wszystko Matteo - wyszeptała, mocniej ściskając jego dłoń. Chłopak tylko się uśmiechnął i odparł:
- Nie ma za co.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytała Luna, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę.
- Nieważne, to złe
miejsce na takie rozmowy - odparł chłopak, puszczająć jej oczko - Muszę
iść, bo Nina nie wysiedzi dłużej na miejscu - dodał, śmiejąc się. Na
odchodne, znowu na siebie spojrzeli i zamarli. Meksykanka nie mogąc
dłużej wytrzymać, zapytała cichym, ledwo słyszalnym głosem:
- Przytulisz mnie? -
Chłopak nic nie mówiąc, przysunął się i delikatnie nachylił nad Luną.
Ona sama założyła mu ręce za szyje i wtuliwszy się w zagłębienie między
szyją na barkiem, zamknęła oczy. Czuła na sobie powolny i rytmiczny
oddchech Matteo, czego nie można było powiedzieć o jej bijącym jak
oszalałe sercu. Trwali tak, dopóki zniecierpliwiona Nina, nie zapukała
do drzwi, w celu pogonienia Włocha. Odkleili się od siebie, a następnie
Balsano udał się do drzwi.
- Do zobaczenia
kelnereczko - rzucił na pożegnanie, wychodząc. Dziewczyna Uśmiechnęła
się sama do siebie i z tą jakże radosną miną, przywitała przyjaciółkę.
~*~
Następnego dnia była już
w domu. Lekarz zalecił chwilową przerwę od szkoły, do czasu, aż będzie
mogła swobodnie poruszać się bez pomocy kul, lub drugiej osoby.
Przewidywany czas na usprawnienie nadwyrężonej kostki, wynosił tydzień,
jednak na wrotki mogła wrócić najprędzej za 2-3 tygodnie. Ta wiadomość
najbadziej zasmuciła młodą Meksykankę, będzie musiała chwilowo
zrezygnować z pracy, a co najgorsze - ze swojej największej pasji.
Nina obiecała codziennie
ją odwiedzać i pomagać w nadrobieniu zaległości, z kolei Matteo
zaoferował jej dotrzymanie towarzystwa, czego Luna odmówiła, unosząc się
dumą. Nie chciała, by chłopak widział ją w takim stanie, tj. leżącą w
łóżku ze zwichniętą kostką, a do tego rozczochraną i niepomalowaną.
Pierwsze dwa dni minęły
spokojnie. Dziewczyna dużo odpoczywała, ale też starała się sama
poruszać i jak najszybciej odzyskać pełną sprawność. W codziennych
ćwiczeniach pomagali jej rodzice, którzy na zmianę dotrzymywali jej
towarzystwa, oczywiście w miarę możliwości. Popołudniami odwiedzała ją
Nina i najpierw wspólnie plotkowały, a następnie brały się za naukę i
siedziały tak aż do wieczora. Simonetti była wspaniałą przyjaciółką,
codziennie poświęcała Lunie swój wolny czas, za co ta była jej
niezmiernie wdzięczna. W chwilach samotności, bo i takie się zdarzały,
Valente dzwoniła do swojego przyjaciela - Simona. Godzinami rozmawiali,
śmiejąc się do słuchawki, jednak to nie było to samo, co w Cancun.
Dziewczynie bardzo brakowało obecności chłopaka i chociaż starali się
regularnie do siebie odzywać, to jednak ich przyjaźń z dnia na dzień
słabła. Mimo chęci z jednej i drugiej strony nie dało się temu zapobiec -
odległość robiła swoje.
Trzeciego dnia Alvarez
nie odbierał telefonu i chociaż Luna wysłała mu kilkanaście wiadomości,
na żadną nie odpowiedział. Zawiedziona Meksykanka zadzwoniła do Niny,
okazało się, że również ona nie może dzisiaj do niej przyjść. Tego dnia
miała zaplanowaną próbę z Gastonem. Luna doskonale wiedziała, że
dziewczynie podoba się Peridia, dlatego nie nalegała i jedynie pożyczyła
jej sukcesów w jeździe i nie tylko.
Długie, samotne
popołudnie - to właśnie czekało na nią dzisiejszego dnia. Tak myślała,
naszczęście Simonetti zadbała również o dobro swojej przyjaciółki.
Kolejny rozdział mamy za sobą!
Tak jak mówiłam jest Lutteo, ale i trochę Gastiny
Co myślicie o nowym wyglądzie bloga? Wolicie aktualny czy stary?
Mam ostatnio wenę na nowe rozdziały i obie te pary, pewnie jest to związane z finałem sezonu.
Zbliża się rok szkolny, rozdziały będą pojawiały się rzadziej, myślę, że raz w tygodniu.
Dziękuję bardzo za wszystkie komenatrze i odwiedziny, każda jedna jest dla mnie bardzo motywująca;*
Zapraszam do czytania!
Super rozdział masz wielki talent. Nie mogę się doczekać następnego!!! Mam nadzieje że już będzie nie długo !!! Życzę weny!!! ♡♡♡
OdpowiedzUsuńTak nie mogłam się doczekać tego rozdziału i wreszcie jest, a teraz nie mogę doczekać się kolejnego, bo zostawisz nas w niepewności-co takiego wymyśliła Nina.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!☆
Matteo taki kochany. Zresztą Gaston też jak tak pocieszał Nine. Mam nadzieję że ten nudny dzień Luny przerwie Matteo♡.
Czekam na next💙💙💙
Ojejuojejuojeju! Lutteo! ♥ To było takie słodkie, kiedy Lunka spytała Matteo, czy ją przytuli. Myślałam, że się rozpłynę. No i Gastina. Fajnie, że chłopak odważył się do niej zbliżyć. Racja, okoliczności niezbyt fajne, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że niebawem wszyscy dowiedzą się, że to Ambar wszystko uknuła (o ile to ona, bo możesz nas czymś zaskoczyć, tego nie wiem) Genialny rozdział, piszesz tak leciutko i przyjemnie. Nie mogę się doczekać następnego, buziaki i weny ♥
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jak piszesz. Jest genialnie, tylko niech będzie więcej Lutteo😃 czekam na next
OdpowiedzUsuńWrócę jak tylko przeczytam wszytkie rozdziały ❤
OdpowiedzUsuńCudny *-*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na historię o serialu "Soy Luna" której nikt jeszcze nie widział na polskim blogerze ;)
http://story-by-livia.blogspot.com
Livia xoxoxo
Czytam twojego bloga od niedawna i muszę przyznać jest naprawdę dobry twoje opowiadania są niepowtarzalne i orginalne jest dużo Lutteo które jest słodkie i urocze za razem Matteo jest kochany a Lunie się to podoba❤Podoba mi się również Gastina w której również nie brakuje uroku❤ Naprawde bardzo polubiłam twojego bloga życzę weny i czekam z niecierpliwością na kokejny rozdział❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńWracam pod kilku dniach.. Niestety teraz tak będzie ...
OdpowiedzUsuńOgladalas fibal? Jaki fajny co nie? Najpierw besso gastonki potem lutteo.!!,
Odpiwiednia ilość gasstiny cóż mam nadziejevze będzie hej więcej! I lutteo coraz bliżej! Chce próbę gastinki ...
A no i Simon.. Chce warek z dimin! Niech tu zawita z Cancum!
Genialny rozdział, szkoda, że już nadrobiłam wszystkie bo bardzo się wciągnęłam. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Co do stylu pisania już się wypowiadałam. Przykro mi z powodu Luny, przez to Matteo nie może zapytać jej czy wystąpi z nim w konkursie. Coś czuję, że te wspólne treningi będą miały pozytywny wpływ na Gastinkę. No i Matteo jest absolutnie najkochańszym chłopakiem pod słońcem, sama chciałabym żeby przytulił mnie w taki sposób.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalia ♥
AAA!! Cudo!
OdpowiedzUsuńJakie to super!
Wspaniała historia!
Coś czuję, że popołudnie Luny wcale nie będzie samotne!
Lecę dalej!
Kocham tą historię! <3