niedziela, 28 sierpnia 2016

Capitulo 5



       Gdy ponownie podjechał bliżej toru, ona już leżała, a wokół niej stał tłum oszołomionych ludzi. Stali jak owieczki, posłusznie czekając, aż ktoś przejmie inicjatywę. Tą osobą okazała się być Tamara, która widząc wypadek Luny, od razu znalazła się przy niej i kazała wszystkim opuścić wrotkowisko. Matteo stał oparty o barierki, próbując zarejestrować, kto miał to nieszczęście, zetknąć się z zimną posadzką toru. Gdy gwar opadł, a wszyscy wrotkarze skierowali się ku szatniom, ujrzał Lunę, leżącą na wznak. Na widok nieprzytomnej dziewczyny, od razu podjechał do miejsca ferelnego zdarzenia i uklękł przy dziewczynie.


- Luna, słyszysz mnie? - mówiła Tamara, próbując dobudzić poszkodowaną, niestety na próżno, Valente wciąż nie dawała znaku życia.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie zatroskany Matteo, nie spuszczając wzroku z Luny - Jak do tego doszło? - kontynuował.
- Mnie nie pytaj, jedyne co widziałam to jej upadek - odparła Tamara spuszczjąc głowę w dół - Nie reaguje, będziemy musieli wezwać pogotowie - dodała, nerwowo szukając telefonu.
- Tymczasem przenieśmy ją stąd, nie może zostać w tym stanie na torze - powiedziała zwierzchodawczyni dziewczyny. Na dźwięk tych słów, Matteo od razu przystąpił do działania. Ostrożnie podniósł Lunę, a gdy trzymał ją już bezpiecznie na rękach, zaniósł i delikatnie położył na jej ulubionym fotelu, na którym wcześniej wspólnie siedzieli. Sam klęknął przy dziewczynie i łapiąc jej dłoń, wyszeptał:
- Wszystko będzie dobrze. - zatroskany czekał w takiej pozycji, aż do przyjazdu karetki, wezwanej przez Tamarę.
         W międzyczasie przy dziewczynie znaleźli się również Gaston i Nina, którzy dowiedzieli się z opóźnieniem o całym zajściu. Oczy Simonetti natychmiast stanęły we łzach, nie potrafiła ich w żaden sposób powstrzymać, nawet nie chciała próbować. Rozpłakała się, zakrywając twarz rękoma. Gaston widząc w jakim stanie jest dziewczyna, od razu zbliżył się i bez zastanowienia, przytulił ją. Ona nie próbowała mu się przeciwstawiać, jedyne o czym teraz myślała, to by jej przyjaciółka wyszła z tego cało. Płakała wtulona w tors chłopaka, który próbował ją pocieszyć, jednak bezskutecznie, gdyż sam był wyraźnie zaniepokojny stanem Meksykanki.  Nie trudno się domyślić, że całe to zajście najbardziej dotknęło Matteo, który wiernie trwał przy omdlałej Lunie. Nikt nie próbował go od niej odsunąć, a i on sam z trudem oddał ją w ręce lekarzy. Cała trójka badzo martwiła się zdrowiem Valente, dlatego natychmiast udali się pod wzkazany adres szpitala, do którego miała zostać przewieziona.
  ~*~
        Gdy dotarli na miejsce, uprzednio poinformowani rodzicie Luny, już tam byli. Obydwoje zaniepokojeni rozmawiali z lekarzem. Dziewczyna została już umieszczona na właściwym oddziale, a specjaliści zajmowali się badaniem, co spowodowało tak długą utratę przytomności. Załamany Matteo usiadł na pierwszym wolnym krześle, po czym chowając twarz w dłoniach, spuścił głowę na dół. Nie uronił ani jednej łzy, w przeciwieństwie do siedzącej obok zapłakanej i roztrzęsionej Niny. Płacz nie leżał w jego naturze, co nie zmieniało faktu, że bardzo martwił się o Lunę i był równie podłamany co jej najlepsza przyjaciółka. Jedyną trzeźwo myślącą osobą był Gaston, cały czas pocieszał Ninę, jak również starał się pomóc swojemu przyjacielowi.
- Czy to coś poważnego doktorze? - zapytała zmatwiona mama dziewczyny.
- Nie, obeszło się bez żadnych trwałych szkód - zaczął mówić lekarz - pacjentka ma tylko zwichniętą kostkę - dodał, uspokajając zatroskanych rodziców.
- Co w takim razie spowodowało omdlenie? - dopytywał Miquel.
- Nagły wstrząs i mocne stłuczenie - odparł doktor - dziewczyna musiała być dość mocno osłabiona, dlatego ten stan dłużej się utrzymywał, naszczęście jest już przytomna - powiedział, kończąc wywód lekarski. Ostatnie słowo wywołało ntychmiastowy uśmiech na twarzach przygnębionego małżeństwa.
- Można do niej wejść? - zapytała Monicka.
- Tak, ale pojedynczo. Dziewczyna jest na silnych lekach uspokajających i śpi, lepiej jej teraz nie budzić - odpowiedział lekarz, po czym odszedł.
Wszyscy bardzo martwili się o Lunę, Miquel widząc zatroskanych przyjaciół córki, podszedł i na spokojnie powtórzył im słowa lekarza. Cała trójka wewnętrznie się uspokoiła i odetchnęła z ulgą.
     Jako pierwsza na salę weszła Monicka. W tym czasie ojciec Meksykanki udał się do restauracji, w celu kupna wody dla wciąż zmartwionej żony. Z kolei cała trójka przyjaciół Valente, zaczęła w końcu normalnie rozmawiać. Nina otarła oczy i przestała płakać, przez co też jak oparzona odskoczyła od gastona, który tylko zaśmiał się pod nosem. Co prawda nie w takich okolicznościach chciał być bliżej niej, ale jednak udało mu się przełamać barierę dzielącą go od dziewczyny. Matteo zaś wyprostował się  i opierając głowę o ścianę powiedział:
- Wielkie szczęście, że jest cała i zdrowa.
- A ja jestem ciekaw, jak doszło do wypadku - zaczął Gaston - Luna potrafi dobrze jeździć na wrotkach, więc nie mogła tak upaść przy zwykłej jeździe - dodał. Jego słowa ożywiły pozostałą dwójkę. Teraz każdy głowił się, co było przyczyną wypadku. Znowu zablokowane kółko we wrotkach? Nie, drugi raz nikt nie próbowałby powtórzyć tego numeru. Ryzykowna jazda brunetki? Również mało prawdopodobne, Luna nie należała do grupy osób przeceniających swoje siły. Coś, lub ktoś musiało ją zmusić do tak niebezpiecznego podskoku.
- Ambar.... - wyszeptał Matteo, który dopiero teraz skojarzył fakty. Nim wrócił się do szafki, widział na torze rozgrzewającą się Ambar. Nie miał  już wątpliwości, kto był winowajcą całego zdarzenia - Widziałem ją na torze niedługo przed wypadkiem Luny - dokończył.
- Również sądzę, że miałą coś z tym wspólnego... - zaczęła jak dotąd milcząca Nina - Ale jej obecność na torze, to za mało, by móc ją oskarżyć - skończyła. Miała rację, blondynka wszystko sprytnie rozegrała, tak, że nie można jej było niczego zarzucić, w końcu nie popchnęła Luny, to ona sama zdecydowała się na zbyt wymagający skok. Po tych słowach, wszyscy ucichli, wstrzymując oddech. 
         Drzwi od sali Luny otworzyły się, a w nich ukazała się roześmiana matka dziewczyny. Valente czuła się coraz lepiej, na tyle dobrze, że już jutro z rana będzie mogła opuścić szpital. Monicka widząc wiernie czuwającyh przyjaciół, dała im sygnał, że mogą zajrzeć do córki. Cała trójka zgodnie ustaliła, że jako pierwszy wejdzie Balsano. Delikatnie zapukał, a gdy usłyszał głoś dziewczyny, ostrożnie wszedł do środka. Luna nie ukrywała swojego zdziwienia, na widok chłopaka. On tylko usiadł koło niej i spokojnie zapytał:
- Jak się czujesz?
- Dobrze, niewiele pamiętam z tamtej chwili - odparła Meksykanka, spuszczając głowę na dół. Matteo widząc jej smutną minę, od razu spróbował ją jakoś pocieszyć, mówiąć:
- Oj kelnereczko, nie funduj nam więcej takich emocji - wypowiadając te słowa, uśmiechnął się do brunetki, a i ona odwzajemniła czynność.
- Postaram się - odparła cicho - chyba trochę minie, nim znów będę mogła jeździć - dodała, wskazując na zabandażowaną nogę.
- Najważniejsze, że jesteś cała - powiedział Matteo, łapiąc jej małą i kruchą dłoń, w swoją o wiele większą i mocniejszą, a mimo to idealnie dopasowaną - Martwiliśmy się o ciebie - zakończył.
- My? - zapytała zdziwiona Luna.
- Tak, Nina i Gaston też tu są, przyjechaliśmy najszybciej jak się dało - wyjaśnił Włoch, a na twarzy dziewczyny zagościł promienny uśmiech. Cieszyła ją obecność Matteo, a jeszcze bardziej podobała jej się pozycja, w jakiej się aktualnie znajdowali. Bardzo chciała mu podziękować za to, że po prostu jest i za całą troskę, jaką ją obdarzył w tej chwili.
- Dziękuję za wszystko Matteo - wyszeptała, mocniej ściskając jego dłoń. Chłopak tylko się uśmiechnął i odparł:
- Nie ma za co.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytała Luna, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę.
- Nieważne, to złe miejsce na takie rozmowy - odparł chłopak, puszczająć jej oczko - Muszę iść, bo Nina nie wysiedzi dłużej na miejscu - dodał, śmiejąc się. Na odchodne, znowu na siebie spojrzeli i zamarli. Meksykanka nie mogąc dłużej wytrzymać, zapytała cichym, ledwo słyszalnym głosem:
- Przytulisz  mnie? - Chłopak nic nie mówiąc, przysunął się i delikatnie nachylił nad Luną. Ona sama założyła mu ręce za szyje i wtuliwszy się w zagłębienie między szyją na barkiem, zamknęła oczy. Czuła na sobie powolny i rytmiczny oddchech Matteo, czego nie można było powiedzieć o jej bijącym jak oszalałe sercu. Trwali tak, dopóki zniecierpliwiona Nina, nie zapukała do drzwi, w celu pogonienia Włocha. Odkleili się od siebie, a następnie Balsano udał się do drzwi.
- Do zobaczenia kelnereczko - rzucił na pożegnanie, wychodząc. Dziewczyna Uśmiechnęła się sama do siebie i z tą jakże radosną miną, przywitała przyjaciółkę.
~*~
      Następnego dnia była już w domu. Lekarz zalecił chwilową przerwę od szkoły, do czasu, aż będzie mogła swobodnie poruszać się bez pomocy kul, lub drugiej osoby. Przewidywany czas na usprawnienie nadwyrężonej kostki, wynosił tydzień, jednak na wrotki mogła wrócić najprędzej za 2-3 tygodnie. Ta wiadomość najbadziej zasmuciła młodą Meksykankę, będzie musiała chwilowo zrezygnować z pracy, a co najgorsze - ze swojej największej pasji.
Nina obiecała codziennie ją odwiedzać i pomagać w nadrobieniu zaległości, z kolei Matteo zaoferował jej dotrzymanie towarzystwa, czego Luna odmówiła, unosząc się dumą. Nie chciała, by chłopak widział ją w takim stanie, tj. leżącą w łóżku ze zwichniętą kostką, a do tego rozczochraną i niepomalowaną.
        Pierwsze dwa dni minęły spokojnie. Dziewczyna dużo odpoczywała, ale też starała się sama poruszać i jak najszybciej odzyskać pełną sprawność. W codziennych ćwiczeniach pomagali jej rodzice, którzy na zmianę dotrzymywali jej towarzystwa, oczywiście w miarę możliwości. Popołudniami odwiedzała ją Nina i najpierw wspólnie plotkowały, a następnie brały się za naukę i siedziały tak aż do wieczora. Simonetti była wspaniałą przyjaciółką, codziennie poświęcała Lunie swój wolny czas, za co ta była jej niezmiernie wdzięczna. W chwilach samotności, bo i takie się zdarzały, Valente dzwoniła do swojego przyjaciela - Simona. Godzinami rozmawiali, śmiejąc się do słuchawki, jednak to nie było to samo, co w Cancun. Dziewczynie bardzo brakowało obecności chłopaka i chociaż starali się regularnie do siebie odzywać, to jednak ich przyjaźń z dnia na dzień słabła. Mimo chęci z jednej i drugiej strony nie dało się temu zapobiec - odległość robiła swoje.
        Trzeciego dnia Alvarez nie odbierał telefonu i chociaż Luna wysłała mu kilkanaście wiadomości, na żadną nie odpowiedział. Zawiedziona Meksykanka zadzwoniła do Niny, okazało się, że również ona nie może dzisiaj do niej przyjść. Tego dnia miała zaplanowaną próbę z Gastonem. Luna doskonale wiedziała, że dziewczynie podoba się Peridia, dlatego nie nalegała i jedynie pożyczyła jej sukcesów w jeździe i nie tylko. 
         Długie, samotne popołudnie - to właśnie czekało na nią dzisiejszego dnia. Tak myślała, naszczęście Simonetti zadbała również o dobro swojej przyjaciółki.

Kolejny rozdział mamy za sobą!
Tak jak mówiłam jest Lutteo, ale i trochę Gastiny
Co myślicie o nowym wyglądzie bloga? Wolicie aktualny czy stary?
Mam ostatnio wenę na nowe rozdziały i obie te pary, pewnie jest to związane z finałem sezonu.
Zbliża się rok szkolny, rozdziały będą pojawiały się rzadziej, myślę, że raz w tygodniu. 
Dziękuję bardzo za wszystkie komenatrze i odwiedziny, każda jedna jest dla mnie bardzo motywująca;*
Zapraszam do czytania! 

10 komentarzy:

  1. Super rozdział masz wielki talent. Nie mogę się doczekać następnego!!! Mam nadzieje że już będzie nie długo !!! Życzę weny!!! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak nie mogłam się doczekać tego rozdziału i wreszcie jest, a teraz nie mogę doczekać się kolejnego, bo zostawisz nas w niepewności-co takiego wymyśliła Nina.
    Świetny rozdział!!!☆
    Matteo taki kochany. Zresztą Gaston też jak tak pocieszał Nine. Mam nadzieję że ten nudny dzień Luny przerwie Matteo♡.
    Czekam na next💙💙💙

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejuojejuojeju! Lutteo! ♥ To było takie słodkie, kiedy Lunka spytała Matteo, czy ją przytuli. Myślałam, że się rozpłynę. No i Gastina. Fajnie, że chłopak odważył się do niej zbliżyć. Racja, okoliczności niezbyt fajne, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że niebawem wszyscy dowiedzą się, że to Ambar wszystko uknuła (o ile to ona, bo możesz nas czymś zaskoczyć, tego nie wiem) Genialny rozdział, piszesz tak leciutko i przyjemnie. Nie mogę się doczekać następnego, buziaki i weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się jak piszesz. Jest genialnie, tylko niech będzie więcej Lutteo😃 czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Wrócę jak tylko przeczytam wszytkie rozdziały ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny *-*
    Zapraszam do mnie na historię o serialu "Soy Luna" której nikt jeszcze nie widział na polskim blogerze ;)

    http://story-by-livia.blogspot.com

    Livia xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam twojego bloga od niedawna i muszę przyznać jest naprawdę dobry twoje opowiadania są niepowtarzalne i orginalne jest dużo Lutteo które jest słodkie i urocze za razem Matteo jest kochany a Lunie się to podoba❤Podoba mi się również Gastina w której również nie brakuje uroku❤ Naprawde bardzo polubiłam twojego bloga życzę weny i czekam z niecierpliwością na kokejny rozdział❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Wracam pod kilku dniach.. Niestety teraz tak będzie ...
    Ogladalas fibal? Jaki fajny co nie? Najpierw besso gastonki potem lutteo.!!,
    Odpiwiednia ilość gasstiny cóż mam nadziejevze będzie hej więcej! I lutteo coraz bliżej! Chce próbę gastinki ...
    A no i Simon.. Chce warek z dimin! Niech tu zawita z Cancum!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział, szkoda, że już nadrobiłam wszystkie bo bardzo się wciągnęłam. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Co do stylu pisania już się wypowiadałam. Przykro mi z powodu Luny, przez to Matteo nie może zapytać jej czy wystąpi z nim w konkursie. Coś czuję, że te wspólne treningi będą miały pozytywny wpływ na Gastinkę. No i Matteo jest absolutnie najkochańszym chłopakiem pod słońcem, sama chciałabym żeby przytulił mnie w taki sposób.
    Pozdrawiam, Natalia ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. AAA!! Cudo!
    Jakie to super!
    Wspaniała historia!
    Coś czuję, że popołudnie Luny wcale nie będzie samotne!
    Lecę dalej!
    Kocham tą historię! <3

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Zostaw po sobie ślad, to bardzo motywuje do pracy ;)